Życie Grójca wydanie Nr 0818 - page 13

ŻYCIE GRÓJCA
|
PAŹDZIERNIK 2018
BIBLIOTEKA
13
U
rodził się w 1976 roku,
pracował w „Nowo-
ściach”, „Przeglądzie”,
„Super Expressie”, a od
2007 r. w Interia.pl. W latach 2009-
2014 prowadził blog „zAfganista-
nu.pl”, na podstawie którego ukaza-
ła się książka „zAfganistanu.pl. Al-
fabet polskiej misji” (2011 r.). Jest
również autorem dwóch powieści
poświęconych Polakom biorącym
udział w afgańskiej wojnie – „Ostat-
ni świadek” (2013 r.) i „(Nie)po-
trzebni” (2014 r.), oraz współauto-
rem albumu pt.: „Polski Afganistan.
(Foto)historia największej operacji
Wojska Polskiego od czasu II woj-
ny światowej”.
Aktualnie bloguje na bezkamufla-
zu.pl. Kilkakrotnie doceniano go za
przedstawianie wojska i wojny w
obiektywny sposób. Jest laureatem
m.in. „Zielonej Gruszki” (2011
r.), „Małopolskiego Dziennikarza
Roku 2009”, „Proobronnego Dzien-
nikarza 2015 roku”. Odznaczo-
no go Brązowym (2008 r.) i Srebr-
nym (2010 r.) Medalem „Za Zasługi
dla Obronności Kraju”. Od 2013 r.
jest dumnym posiadaczem Odznaki
Honorowej 6 Brygady Powietrzno-
desantowej, nagrody uchodzącej za
wojskowy odpowiednik Oskara.
Spotkanie w bibliotece poprowadził
Artur Szlis, nauczyciel historii gró-
jeckiego gimnazjum i szkoły pod-
stawowej, zadając zmyślnie i intere-
sująco sformułowane pytania, któ-
rych odpowiedzi ułożyły się w pew-
ną całość.
Już na wstępie Marcin Ogdowski
wskazał na swoje krzyżackie po-
chodzenie, powiedział również, że
jest „toruńczykiem” (żaden praw-
dziwy mieszkaniec Torunia nie po-
wie, że jest torunianinem). Co cie-
kawe, wychowywał się w pobliżu
poligonu, który był dla niego polem
zabaw, nie akceptowała tego tam-
tejsza żandarmeria, dlatego wielo-
krotnie przyszło mu przed nią ucie-
kać, niekiedy z marnym skutkiem. I
mimo zamiłowania od wczesnych
lat dzieciństwa do spraw wojsko-
wych, jak twierdzi, do wojska na
pewno by się nie wybrał. „Bo in-
stytucja wojska, przy całym moim
można powiedzieć umiłowaniu do
armii – powiada Ogdowski – to jed-
nak instytucja, która ma swoją wła-
sną hierarchię i trzeba się jej podpo-
rządkować. Dziennikarstwo jest tro-
chę lepszym w tym względzie fa-
chem i zawodem.” Zainteresowa-
nie reportera tematyką wojenną ma
źródło w opowieściach jego babci,
która przeżyła wojnę i chętnie opo-
wiadała wnukowi o realiach wojen-
nych. Później – jak powiada – „ta fa-
scynacja historią poszła w kierunku
socjologicznym. Pamiętam kiedyś
przeczytałem taki tekst w jednym z
tygodników o tym, że w przededniu
wybuchu Powstania Warszawskie-
go nad Wisłą wystawiono ogród-
ki restauracyjne. Wtedy przyszła po
raz pierwszy taka świadomość, że
podczas wojny ludzie chcą tak orga-
nizować swoje życie by miało ono
znamiona normalności. I wówczas
nastąpiło olśnienie: Kurczę to jest
coś, co mnie niesamowicie pasjo-
nuje”. Jak tylko nadarzyła się oka-
zja, żeby tę pasję skonfrontować z
rzeczywistością, to z niej skorzystał.
Wyjechał do Iraku. Jak twierdzi, za-
wsze dążył do tego, aby być w sa-
mym centrum tego, co tam się dzie-
je. W ten sposób bycie z żołnierza-
mi przez cały czas, powoduje, że ro-
dzą się więzi niezależne od tego czy
jest się żołnierzem, czy dziennika-
rzem. Bycie dziennikarzem – arty-
kułuje dalej – to wystawianie się w
większej mierze na cel, bo „jakkol-
wiek brutalnie to zabrzmi, ale zabi-
cie zwykłego żołnierza nie było tak
efektowne jak zabicie dziennika-
rza”.
Ogdowski spędził wiele czasu na
poligonach i frontach, i wciąż zdu-
miewa i fascynuje go fakt, że tak
szybko przyzwyczajamy się do bar-
dzo nieprzyjemnych doznań. Jako
przykład podał sytuację, która miała
miejsce pod Mariupolen, otóż będąc
na pozycjach armii ukraińskiej tra-
fił pod całonocny ostrzał artyleryj-
ski, „grzmieli właściwie ze wszyst-
kiego co mieli, ładowali w nas przez
całą noc” – relacjonuje. Przez pierw-
sze kilkadziesiąt minut to było „ku-
lenie się” i czekanie, „zbiegliśmy do
jakiejś piwnicy – powiada dalej – i
czekaliśmy aż ten sufit się zawali, a
mniej więcej po 2 czy 3 godzinach
tego ciągłego ostrzału, przyszło wła-
śnie to zobojętnienie i to było w ta-
kim momencie, że wziąłem śpiwór,
zwinąłem się w kłębek i poszedłem
spać”. Jak przyznaje, w kontekście
jego zawodowych doświadczeń
mieszkanie przy poligonie toruń-
skimw jakimś stopniu mu pomogło.
Od dziecka był przyzwyczajony do
tego, że w oknach drżą szyby i sły-
chać wybuchy.
WAfganistanie dostał ksywkę „Eg-
zekutor”. „Kiedyś usłyszałem od
minojskiego urzędnika, żeby pi-
sać prawdę, a nie jak jest, a ja pisa-
łem jak jest, a nie prawdę – relacjo-
nuje Ogdowski – i zawsze pisałem
nie szczególnie przejmując się tym,
jak zostanie odebrane przez najwyż-
W Afganistanie dostałem ksywkę "Egzekutor"
20 września na zaproszenie Dyrektor Kingi Majewskiej do Miejsko-Gminnej Biblioteki
Publicznej w Grójcu przybył korespondent wojenny, dziennikarz i pisarz, Marcin
Ogdowski, nazywany„pierwszym polskim blogeremwojennym”, który relacjonował
konflikty w Afganistanie, Iraku, na Ukrainie i w Syrii.
szych rangą urzędników i genera-
łów”.
W dalszej kolejności reporter pod-
jął problem syndromu Nangar Khel
(incydent w Afganistanie, w wio-
sce Nangar Khel miał miejsce 16
sierpnia 2007r., gdzie znajdowała
się Jednostka Wojskowa 4814 "W"
Wojska Polskiego. Żołnierze pol-
scy przeprowadzili ostrzał, w wy-
niku którego śmierć poniosło sześć
osób, trzy zostały ciężko ranne. W
efekcie sprawa trafiła do Sądu). W
konsekwencji, żołnierze przebywa-
jący na misjach zaczęli bać się uży-
wać broni z obawy o sprawę w pro-
kuraturze. Sytuacje te zaowocowały
amerykańską opinią o nieudolności
polskiego dowództwa. Ponadto, jak
zauważa reporter, efekt działalności
rosyjskich służb specjalnych napę-
dzał falę nienawiści wobec naszych
żołnierzy. Incydent z udziałem pol-
skich żołnierzy w Nangar Khel było
inspiracją do napisania powieści
„Ostatni świadek”, na okładce któ-
rej czytamy: "[...] po raz pierwszyw
historii najtrudniejszej "misji stabili-
zacyjnej" w dziejach polskiego woj-
ska Czytelnik ma szansę przekonać
się, jak bardzo jego wizja wojny –
wykreowana przez prasę, radio i te-
lewizję – różni się od rzeczywisto-
ści. Problemy wojskowych, kłam-
stwa polityków i manipulacje dzien-
nikarzy są, niestety, prawdziwe. I
tak samo zabójcze, jak podkładane
przez talibów bomby".
Kolejna istotna kwestia, na któ-
rą zwrócił uwagę Ogdowski, to ze-
spół stresu pourazowego. Cierpią na
niego żołnierze powracający z mi-
sji do Polski. Niestety, zapomnia-
no o pierwszych zmianach wraca-
jących do ojczyzny, były przypad-
ki samobójstw. Wielu z tych żoł-
nierzy odniosło poważne obraże-
nia: urwana noga, dwie, ręka, część
żołnierzy mogła poruszać się tyl-
ko na wózku inwalidzkim. Siedmiu
na dziesięciu z rannych to niżsi ran-
gą żołnierze, młodzi chłopcy, dwu-
dziestoparoletni... Na tę chwilę sys-
tem wsparcia wygląda zupełnie ina-
czej, mamy klinikę psychologicz-
no-psychiatryczną. Jak podkreśla
Ogdowski pamiętać trzeba, że jeśli
choruje żołnierz, to choruje też cała
rodzina. Często za tym idzie alkoho-
lizm, przemoc fizyczna, psychiczna
i seksualna. W tej chwili mówi się
o około dziewięciuset takich przy-
padkach.
Ukraina nie stanie się częścią swo-
jego dużego sąsiada – tak utrzymu-
je reporter. To państwo zrujnowa-
ne ekonomicznie i cały czas zarzą-
dzane przez oligarchów, problemy
te powodują, że nie znajdzie się ona
w obrębie zachodnich państw, cze-
go obawiali się Rosjanie, wchodząc
na wschód Ukrainy. Mamy teraz
wojnę informacyjną, w cyberprze-
strzeni – deklaruje Ogdowski, któ-
rą Rosja prowadzi przeciwko Pol-
sce, przynajmniej już od kilkunastu
lat. Cel jest jeden. W tym przypad-
ku chodziło o to, żeby wyalienować
Ukraińców, którzy szukali wspar-
cia w Europie. Polacy przez długi
czas to wsparcie w wymiarze mo-
ralnym im zapewniali, co przekła-
dało się na działalność naszych poli-
tyków, którzy zgodzili się na sprze-
daż uzbrojenia (hełmy, kamizel-
ki, mundury) dla Ukrainy. W kon-
sekwencji rosyjskich działań Pola-
cy przestali wspierać mentalnie są-
siadów, Ukraina została pozbawio-
na kogoś, kogo uważała za ważne-
go sojusznika. Mechanizmy działa-
nia władzy i armii obu stron konflik-
tu na Ukrainie oraz obraz wojny, re-
lacjonuje Marcin Ogdowski w swo-
jej książce „Uwikłani”, na okład-
ce której czytamy: „Teatr wojenny
przysłania zakulisowe rozgrywki
polityków, agentów i oligarchów, na
skutek których cierpią – jak zawsze
– zwykli ludzie i prawda”.
Zapytany przez historyka Artura
Szlisa o polskich żołnierzy walczą-
cych na Ukrainie, Ogdowski wska-
zał na obywateli Ukrainy, będących
z pochodzenia Polakami i mówiący-
mi o sobie „per Polak”, oraz o ochot-
nikach, posiadających polskie pasz-
porty. Tych drugich naliczył kilka-
naście, ale spotkał się z szacunkiem,
że w największym natężeniu walk
wzięło udział 400 Polaków, przy
czym większość z nich walczyła po
stronie rządowej ukraińskiej, mniej-
sza – po stronie Donieckiej Republi-
ki Ludowej.
W dalszej kolejności uczestnicy
spotkania chętnie podjęli dialog z
dziennikarzem. Przywołane przez
reportera problemy wyzwoliły wie-
le pytań od uczestników, min. jak
wyglądała aklimatyzacja po powro-
cie z Afagnistanu czy Iraku, jak do-
stawał się dziennikarz na teren fron-
tu. Po powrocie z Afganistanu trud-
no było mu wsiąść do samochodu
– jak twierdzi Ogdowski – bo cały
czas, zupełnie nieświadomie oglą-
dał się za siebie, czy coś lub ktoś nie
leży, czy nie ma jakiejś miny. Ale
po pół roku chciał już tam wracać.
Żeby dostać się na teren frontu trze-
ba uzyskać akredytację od naszego
Ministerstwa Obrony i NATO, zo-
stać przypisanym do konkretnego
wojskowego oddziału.
Na zakończenie tego zajmujące-
go spotkania można było zakupić
książki autora, otrzymać imienną
dedykację oraz zrobić wspólne zdję-
cie. Spotkanie uświetniło i wzboga-
ciło ok. 250 zdjęć, które powstały w
Iraku, Afganistanie i na Ukrainie, na
przełomie lat 2007-2016. Były to
zdjęcia Marcina Ogdowskiego bądź
jego kolegów fotoreporterów, któ-
rzy tam pracowali.
Katarzyna Gaczyńska (Rdzanek)
1...,3,4,5,6,7,8,9,10,11,12 14,15,16,17,18,19,20
Powered by FlippingBook