10
HISTORIA/
NASZE SPRAWY
W
edług planów Ob-
wód AK „Głuszec”
Grójec, obejmują-
cy ówczesny znacz-
nie większy niż dziś obszar powia-
tu grójeckiego (m. in. Tarczyn, Góra
Kalwaria i okolice), miał wystawić
do akcji „Burza” 2500 żołnierzy i
700 członków służb pomocniczych
(m. in. sanitariuszki). Zadaniem par-
tyzantów było atakowanie wycofu-
jących się na Zachód oddziałów nie-
mieckich i witanie Sowietów jako
gospodarzy. Przygotowania do akcji
rozpoczęły się wiosną 1944 r., pro-
wadzono ćwiczenia, przygotowa-
no broń, amunicję, żywność, lekar-
stwa i materiały opatrunkowe. Do-
wództwo nad konspiracyjnymi od-
działami objął inspektor Podokrę-
gu Zachodniego AK ppłk Wacław
Ptaszyński „Walery”. Jego zastępcą
został kapitan Dionizy Rusek „Hal-
ny”. Ppłk Ptaszyński pojawił się na
terenie Grójecczyzny w lipcu 1944
r. Zamieszkał w Michrowie i prze-
jął dowodzenie oddziałamiAK, któ-
re jako bataliony i kompanie mia-
ły odtworzyć 18 pułku piechoty. Po
południu 1 sierpnia 1944 r. dowódca
Podokręgu Zachodniego AK ppłk.
Franciszek Jachcic „Roman” do-
wiedział się o wybuchu powstania.
Rozkazał zmobilizować żołnierzy.
Oddziały AK miały zatrzymać od-
działy niemieckie idące na Warsza-
wę od zachodu i przeprowadzić ak-
cję „Burza”. Sztab Podokręgu nie
podporządkował się pierwszej czę-
ści rozkazu, ponieważ ze względu
na słabość sił i uzbrojenia nie wi-
dziano realnych szans na zatrzyma-
nie Niemców.
NieudanakoncentracjaAK
Pierwszą koncentrację oddziałów
konspiracyjnych na Grójecczyźnie
przeprowadzono 1 sierpnia. Stawiło
się na nią około 700 żołnierzy. Nie
udała się koncentracja oddziałów w
Suchodole, przybyły tylko dwa plu-
tony i oddział dywersyjny. – Wmo-
bilizacji w związku z Powstaniem
brałem udział. Pierwsze spotka-
AK "Głuszec" Grójec wobec powstania warszawskiego
W stereotypowej opinii PowstanieWarszawskie miało wybuchnąć, bo wszyscy od początku wojny czekali na jego rozpoczęcie. Ale
według planów akcji „Burza” ze względu na ludność cywilną i bezcenne dobra kulturyWarszawa miała być wyłączona z działań
zbrojnych. Ostateczna decyzja o wybuchu powstania zapadła dopiero pod koniec lipca 1944 r. Oddziały„Głuszca”miały uderzyć na
tyły wycofujących się wojsk niemieckich i wesprzeć zbrojnie walczącą stolicę. Okazało się to nierealne z uwagi na zbyt małą ilość
żołnierzy i słabe uzbrojenie.
nie odbyło się na terenie wsi Sucho-
dół, gdzie dotarł pluton z Tarczyna
2 sierpnia 1944 r. Wtedy to objąłem
dowództwo kompanii. Z terenu Su-
chodół pomaszerowaliśmy za Rem-
bertów pod Grójec. Przyłączył się do
nas pluton z Rembertowa. Ukryli-
śmy sięw lesie, gdziemiał do nas do-
łączyć dowódca batalionu z kompa-
niami. Czekaliśmy przez cały dzień,
nikt nie zgłosił się. Stamtąd przema-
szerowaliśmy w lasy drozdowskie.
Tam kompania została zdemobili-
zowana. Broń zmagazywano na te-
renie Suchodołu – wspomina chorą-
ży Edward Cygler „Szary” z Ośrod-
ka AK Tarczyn. Na początku sierp-
nia mobilizacja odbyła się również
w Rytomoczydłach. Stawiło się tam
około 100 osób, żołnierzy, łączni-
czek i sanitariuszek. Po kilku dniach
koncentracja została odwołana.
8 sierpnia 1944 r. gen. Albin Skro-
czyński wydał rozkaz dowódcy Pod-
okręgu Zachodniego AK ppłk. Fan-
ciszkowi Jachcicowi, żeby wzmoc-
nić oddziały w Warszawie przez
skierowanie co najmniej po batalio-
nie na Żoliborz. W podokręgu po-
wołano dwa dowództwa: w obwo-
dzie „Głuszec” Grójec pod dowódz-
twem ppłka Wacława Ptaszyńskiego
ps. „Walery” dla oddziałów konspi-
racyjnych w lasach kabackich, sęko-
cińskich i chojnowskich oraz drugie
– w Obwodzie Sochaczew w Pusz-
czy Mariańskiej. Przed oddziałami
postawiono cztery zadania. Ewiden-
cję oddziałów konspiracyjnych, sfor-
mowanie z nich jednostek i użycie
w walce w Warszawie; zapewnienie
bezpieczeństwa na opanowanym te-
renie; zapewnienie opieki sanitarnej
i zaopatrzenia w żywność oraz przy-
gotowanie terenu do przyjmowa-
nia zrzutów. Komendanci obwodów
Grójec i Sochaczew mieli przekazać
inspektorowiAKpo jednej kompanii
żołnierzy. „Sposób realizacji tych za-
dań doprowadził do poważnych nie-
porozumień pomiędzy dowódcami
oddziałówAKw Puszczy Kampino-
skiej, co ujemnie wpłynęło na prze-
bieg dalszych działań” – podkreśla
Krzysztof Kacprzak w monografii
„Teren wobec Powstania Warszaw-
skiego”, K. Krajewski red., Warsza-
wa 2017.
Krwawe starcie
Kolejną mobilizację oddziałów Ob-
wodu AK „Głuszec” Grójec prze-
prowadzono 17 sierpnia 1944 r. Była
to reakcja na rozkaz gen. Tadeusza
Komorowskiego „Bora” z 14 sierp-
nia wzywający wszystkie jednostki
AK do wyruszenia na pomoc wal-
czącej Warszawie. Komendant Pod-
okręgu odpowiedział Komendzie
Głównej AK, że rozkaz marszu na
Warszawę: „jest nierealny i niewy-
konalny, sprzeczny z podstawowy-
mi zasadami tajemnicy wojskowej”.
W lasach Modrzewina stawiło się
około 300 żołnierzy. Ze względu na
niemożność dotarcia do Warszawy
okrążonej przez wojska niemieckie
koncentracja została zakończona, a
żołnierze wrócili do domów. Około
dwóch tysięcy partyzantów zebrało
się wLasach Chojnowskich.Wnocy
z 16 na 17 sierpnia 1944 r. 750 z nich
dowodzonych przez ppłka Mieczy-
sława Sokołowskiego „Grzymałę”
ruszyło na pomoc walczącej War-
szawie. Część dowódców uznała
pomysł za nierealny ze względu na
duże siły niemieckie i gniazda cięż-
kich karabinów maszynowych. Nie
chcieli narażać swoich ludzi na ma-
sakrę i pomaszerowali w kierunku
Puszczy Kampinoskiej. Próba prze-
bicia pierścienia niemieckiego w
Wilanowie nie udała się. Oddziały
AK zostały zdziesiątkowane i roz-
bite przez wroga. 19 sierpnia 1944
r. od serii z ckm zginął „Grzyma-
ła”. Część oddziałów po zapadnięciu
zmroku próbowało przedostać się do
stolicy, inne wycofały się do Lasów
Chojnowskich.
„PanTadeusz”po japońsku
Miejsca na zrzuty wyznaczono w
północnej części powiatu grójec-
kiego: w pobliżu Chynowa, na pół-
noc od majątku Machnatka oraz na
północny zachód od Tarczyna, mię-
dzy miejscowościami Suchodół, Że-
lechów i Przypki. Z ostatnim z wy-
mienionych pól zrzutowych wiąże
się niecodzienna historia. – Jedne-
go z sierpniowych wieczorów teren
leżący na północ od Tarczyna, wy-
znaczony na pole zrzutowe, patro-
lował oddział AK dowodzony przez
por. Edwarda Góreckiego „Zyga” z
Ośrodka I Grójec. W poszukiwaniu
żywności żołnierze weszli do sto-
jącego na uboczu domu, w którym
spotkali Japończyka. Powiedział on,
że jest lekarzem. Bez środkówdo ży-
cia, zatrzymał się w gospodarstwie
volksdeutscha, który go bardzo źle
traktuje. „Zyg” stanął w obronie po-
krzywdzonego i oświadczył gospo-
darzowi, że jeżeli nie zmieni swojego
postępowania, musi się liczyć z po-
ważnymi konsekwencjami. Następ-
nie polecił przygotować kolację dla
głodnych i zmęczonych żołnierzy.W
czasie spożywania posiłku wzruszo-
ny Japończyk deklamował fragmen-
ty "PanaTadeusza"AdamMickiewi-
cza w języku ojczystym, a żegnając
się z „Zygiem” ofiarował oddziało-
wi kilka strzykawek lekarskich, któ-
re zabrała sanitariuszka – relacjonuje
żołnierz OśrodkaAKGrójec Henryk
Świderski. Zrzuty na grójeckie pla-
cówki nigdy nie nastąpiły.
Zdobycie stacji
Walkę w ramach operacji „Burza”
prowadził tylko jeden niewielki od-
dział leśny z OśrodkaWarka. Dowo-
dził nim por. Tadeusz Pawlak „Pęk”.
Kapelanem był ks. Bolesław Ste-
fański „Czarny” i „Jerzy”, były wi-
kariusz grójecki. Oddział działał w
lasach po obu stronach Pilicy. Naj-
większą akcją zbrojną było zdobycie
ważnej, bo znajdującej się na zaple-
czu frontu niemiecko-sowieckiego
stacji kolejowej Dobieszyn na trasie
Warszawa-Radom obsadzonej przez
kilkunastu kolejarzy i bahnschutzów
niemieckich. Żołnierze AK zdoby-
li rkm, kilkanaście karabinów, broń
krótką, granaty mundury kolejowe.
Po powrocie na teren Obwodu Gró-
jec oddział złożył broń w konspira-
cyjnym magazynie w Jasieńcu. 10
września 1944 r. oddział został roz-
formowany. Za zdobycie stacji ko-
lejowej bez strat własnych czterech
żołnierzy odznaczono KrzyżemWa-
lecznych. Oprócz „Pęka” uhono-
rowany został pchor. Mieczysław
Wróbel „Zdzisław”, plutonowy Jó-
zef Piłat „Żmija” i szer. Władysław
Suchecki „Karol”.
Tomasz Plaskota
Osobiście, samodzielnie pozna-
łem Grójec w 1964 roku, jadąc z
przesiadką do Mogielnicy na eg-
zamin do Liceum Pedagogiczne-
go im. Małgorzaty Fornalskiej.
Tam poznałem osobowości, któ-
re odcisnęły się trwale dla hi-
storii Grójca i ziemi grójeckiej,
a mianowicie Alicję i Wacława
Langkamerów - nauczycieli mo-
ich, także wielu koleżanek i ko-
legów zaangażowanych w pracę
oświatowo-kulturalną; a bywa-
ło, nierzadko stanowiących ka-
drę urzędniczą naszego regio-
nu. Potem następują nazwiska
Tomasza Skonecznego i Małgo-
rzaty Czerwińskiej (absolwen-
tów LP) kontynuujących tradycję
Święta Kwitnących Jabłoni.
Gdy w 1971 roku znalazłem się
w Grójcu, jako nauczyciel, w pa-
mięci mojej zapisały się oso-
by szczególne, w trudnej do
Ważne - czy tylko dla mnie?
zdefiniowania kolejności: Wa-
cław Pawlak - nauczyciel, pla-
styk; Wacław Wilkosz - nauczy-
ciel, muzyk; Tadeusz Pakulski
- działacz kultury; Zdzisław Sze-
ląg - profesor polonista, histo-
ryk, wydawca; Aleksander Król
- bibliotekarz; Andrzej Zygmunt
Rola-Stężycki - sportowiec, re-
gionalista, pisarz; Hanna Woj-
dalska - autorka wspomnień o
Grójcu; Henryk Gajewski - fo-
tograf; Remigiusz Matyjas - hi-
storyk, pisarz; Mieczysław Rych-
ter - nauczyciel, malarz; Jacek
Adamski - działacz kultury, sa-
morządowiec; Czesław Sadłow-
ski - ksiądz, działacz społeczny;
Ryszard Pietras - patriota; Ja-
cek Stolarski - nauczyciel, bur-
mistrz; Bohdan Czacharowski
- polonista, krajowy medalista
sportu amatorskiego; Anna Da-
ria Merska (obecnie Merska-Mi-
tan) - malarka, opiekunka mło-
dych talentów, ilustratorka; An-
drzej Mitan - wokalista, promo-
tor sztuki nowoczesnej; Mariusz
Klimek - wokalista, kompozytor,
pedagog; Grzegorz Rejer - au-
tor wielu inicjatyw kulturalnych
(z urzędu i zamiłowania: teatr,
chór miejski), otwarty na zdolno-
ści młodzieży...
Czy kogoś pominąłem? Nie, lista
ludzi Dobra i Piękna jest długa;
ja tylko zacząłem ją cytować, a
każdy może ją uzupełniać według
własnej pamięci i chęci. To na-
wet rodzaj obowiązku.
I niech się tak stanie!
Mam również ja określony udział
w tworzeniu nowej historii mia-
sta i w jego osiągnięciach prze-
różnych. Ma udział także moja
rodzina.
Zabieram z sobą "w podróż do
przyszłości" wielu moich znajo-
mych i nowo poznawanych. Tak
pojmuję rolę tych, którym już coś
się udało.
Czy te "kilka kropel w morzu
wielkiej historii" i, być może
"niewielkiego budowania" przez
nas samych o czymś zaważy,
przeważy? I, czy tylko o to cho-
dzi?
Odrzucając pychę i dumę, coś
trzeba po sobie zostawiać, two-
rzyć nowe szanując stare. Unika-
jąc rozterki pod postacią "zanie-
chania", zapraszając do radości
uczestniczenia.
Z takich - również - powodów
owo mikrowspomnienie.
Aby powstał chleb, niezbędny
jest zaczyn.
Kazimierz Kochański
nauczyciel, poeta,
po trosze samorządowiec
Kazimierz Kochański