4
MIASTO I GMINA
C
o przezorniejsi wiedząc,
że w niedziele Biedron-
ki, Kauflandy i inne te-
go typu przybytki bę-
dą zamknięte, na zakupy wyruszy-
li już w sobotę. Sądząc po tłoku na
przysklepowych parkingach i w sa-
mych marketach, na ten sam pomysł
wpadło chyba 80 proc. Polaków.
Wszystkie kasy otwarte, kolejki na
pół sklepu, koszyki pełne, ludzi ty-
le, że mało się nie zadepczą. Kupu-
jemy, jakby jutro miał się skończyć
świat albo przynajmniej, jakby naza-
jutrz miała wybuchnąć wojna.
Gotowi naArmagedon
Ale to nic nowego. Tak jest zawsze,
gdy wybierzemy się na zakupy w
przeddzień Bożego Ciała czy Świę-
ta Niepodległości. Nie daj Boże, że-
by zabrakło musztardy albo chleba.
Mamy worek kartofli, ze trzy kilo
łopatki, 70 deko żółtego sera, dwie
zgrzewki wody, 5 bochenków chle-
ba, kostkę masła i 20 piw. Jesteśmy
więc gotowi naArmagedon, czyli na
niehandlową niedzielę.
Pustkowieprzedmarketami
Grójec, 11 i 18 marca 2018 ro-
ku, niedzielne popołudnie. Atmos-
fera w mieście dość senna, prawie
jak wczesnym rankiem po „Kwit-
nącej Jabłoni”. Tu ktoś spaceruje z
psem, tam dzieciaki jeżdżą na de-
skorolkach. Samochodów na dro-
gach też jakoś nie za dużo. Niby nor-
malne, może nieco spokojniejsze niż
zwykle, dni święte. Jednak nie by-
łyt to zwyczajne niedziele. By się o
tym dobitnie przekonać, trzeba się
było wybrać na grójeckie obrzeża,
pod Dekadę czy Tesco. Widząc pu-
ste parkingi, można było doznać lek-
kiego szoku albo co najmniej poczuć
się trochę dziwnie. Jako żywo przed
oczami mieliśmy bowiem betono-
we, marketowe pustkowie. Normal-
nie szukalibyśmy tu miejsca, gdzie
możemy zostawić swoje auto, by
móc „w spokoju” kupować.
Ale przedsklepowe place nie by-
ły całkiem opustoszałe. Na jednym
z nich mała dziewczynka jeździła
na rowerku pod czujnym okiem oj-
ca. Może gdyby markety w niedzie-
lę nie były zamknięte, rodzic kupo-
wałby paczkowaną wędlinę w „Bie-
dronce” albo klapki w „GO Spo-
rcie”, zamiast poświęcać czas dziec-
ku? Tego się nie dowiemy. Wiemy
natomiast, że jakby sklep był otwar-
ty, dziewczynka nie mogłaby swo-
bodnie jeździć po parkingu.
Giełdaożyła
Jednak zaledwie kilka kilometrów
od Grójca 11 i 18marca biło handlo-
we serce. Pewnie nawet mocniej niż
zwykle. Chodzi oczywiście o gieł-
dę w Słomczynie, której ustawa o
zakazie handlu właściwie nie doty-
czy (bo sprzedają tu tylko właści-
ciele; zresztą, jak w tym tyglu wyła-
pać, kto jest właścicielem, a kto nie).
Czy wyjątkowe tłumy na giełdzie
to efekt zamkniętych marketów,
czy pięknej pogody? Pewnie jedno
i drugie. W każdym razie w Słom-
czynie można w niemal każdą nie-
dzielę dać upust manii kupowania.
Wprawdzie nie ma tu raczej marko-
wych torebek Michaela Korsa, ale
pewnie kto chce, ten znajdzie pro-
dukty „mniej markowe”, ze znacz-
kiem łudząco podobnym do orygi-
nału. Jakość wprawdzie nie do koń-
ca ta sama, ale…nie wybrzydzajmy.
Handlu i takniebyło
Przeszliśmy się też po mieście. Tu i
ówdzie dostrzegliśmy nawet otwar-
te sklepy, ale żeby to od razu na-
zwać handlowaniem..? Jeden ze
sprzedawców przyznał, że nie jest
wprawdzie właścicielem sklepiku,
ale teść właśnie wyszedł na chwilę
za własną potrzebą. Za godzinę bę-
dzie... A ruch? - Panie jakbyśmy tak
mieli handlować przez cały tydzień,
to byśmy z torbami poszli – mówił
z przekonaniem. W innych prywat-
nych, czyli rodzinnych mini marke-
tach było podobnie. Tak więc nawet
sklepiki wyłączone z zakazu nie-
dzielnej sprzedaży świeciły pustka-
mi.
Co ciekawe, spore były za to kolej-
ki wmyjniach samochodowych. Lu-
dzie, chyba nie wiedząc, co mają
zrobić z wolnym czasem, a zrobiw-
szy zakupy w sobotę, postanowili
umyć swoje auta.
Akcja i reakcja
A zatem w obie marcowe niedziele
mogliśmy już dostrzec pewne efek-
ty uboczne ustawy o ograniczeniu
handlu. To prawda, że sprzedawcy
7 dzień tygodnia mają wolny, ale w
zamian ciężej i dłużej muszą praco-
wać w soboty i poniedziałki. To fakt,
że nowe prawo teoretycznie poma-
ga małym sklepom, które mogą być
otwarte w niedzielę, ale wielu klien-
tów i tak nie zrezygnowało z super
marketów, robiąc zakupy w sobot-
nie popołudnie i wieczór. Molochy
to wykorzystują, zachęcając kupują-
cych promocjami. A gdyby ktoś za-
pomniał, to przecież sieci handlowe
wysyłają klientom SMS z informa-
cjami, że wprawdzie sklep będzie
zamknięty, ale za to w piątek i sobo-
tę kotlety schabowe są tańsze o 44%.
Każdej akcji musi towarzyszyć reak-
cja. Czysta fizyka i czysta ekonomia.
Pierwsze skutki
Zakaz handluwniedzielemożemieć
różne skutki. Wwielu centrach han-
dlowych rozpoczynają się już rene-
gocjacje umów najmu. Dla właści-
cieli sklepów brak handlu w niedzie-
le oznacza mniejsze obroty. Nie zre-
kompensuje ich raczej większa licz-
ba klientów m.in. w piątki i soboty,
gdy godziny pracy będą wydłużone.
Na zakazie tracą też wynajmujący,
którzy pobierają czynsz od obrotu.
Im niższy obrót najemcy, tym niż-
szy czynsz wynajmującego, a kosz-
ty utrzymania centrum handlowego
nie zmienią się. Ustawa uderza więc
przede wszystkim w małe centra
handlowe, które nie zrekompensu-
ją sobie strat w niedzielnym handlu,
np. punktami rozrywki czy punkta-
mi gastronomicznymi.
Będąkary
Innym skutkiem ustawy ogranicza-
jącej handel w niedziele jest rozrost
działalności handlowej na stacjach
benzynowych. Należy spodziewać
się rozwoju usług tam oferowanych,
choć pewnie nie w tak szerokim za-
kresie, jak pisano - np. do masowe-
go handlu artykułami RTV i AGD.
Następnym krokiem będzie próba
wykorzystania sklepów z obsługą
automatyczną (bez pracowników).
Taki sklep jest już testowany, choć
na razie w USA. W wielu sklepach
właściciele rozważają pomysł prze-
kształcenia ich w showroomy, w
których klient ma przymierzać pro-
dukty na miejscu, ale zamawiać je
przez spółkę prowadzącą sklep in-
ternetowy (handel w niedziele do-
zwolony) np. za pomocą aplikacji
mobilnej.
Kontrolepodprzymusem..?
Nie dostrzegliśmy w Grójcu kontro-
lerów z Państwowej Inspekcji Pracy.
Prawdopodobnie byli, do czego ob-
ligowała ich ustawa. Tym bardziej,
że próby obejścia ustawy o ograni-
czeniu handlu skutkują wysokimi
karami. Grzywna za nieuprawnio-
ny handel w niedziele może wynieść
100 tys. zł. Natomiast za uporczywe
łamanie prawa, kodeks karny prze-
widuje ograniczenie wolności lub
karę grzywny w wysokości przekra-
czającej nawet 1 mln zł.
Przy tej okazji wyłonił się inny pro-
blem, dość zabawny – dodajmy.
Otóż pracownicy PIP odpowiedzial-
ni przecież za kontrolę dotyczą-
cą przestrzegania zakazu handlu w
niedziele, sami nie chcą w niedziele
pracować. Twierdzą, że zlecanie im
obowiązków w te dni jest „wbrew
normom prawnym”, gdyż przepi-
sy zezwalają im pracować w nie-
dziele jedynie w wyjątkowych sytu-
acjach.Aprzecież z takim nie mamy
do czynienia...
Memy
Całe to zamieszanie związane z
ograniczeniem handlu jest też zna-
komitym materiałem dla twórców
memów (komunikatów obrazko-
wych) i innych internetowych arty-
stów. Szczególnie popularna stała
się krótka rymowanka: „Widziałem
naród, / co bez celu się błąka, / za-
mknięty Lidl, / zamknięta Biedron-
ka…”
Czy todobrypomysł?
Jak wynika z sondażu IBRiS dla
„Rzeczpospolitej”, po dwóch pierw-
szych niedzielach z zakazemhandlu,
ponad połowa (52 proc.) Polaków
uważa, że to dobry pomysł. Nieza-
dowolonych jest 41 proc., zdania nie
ma 7 proc. ankietowanych.
Spośród ankietowanych, co trze-
ci uważa, że pomysł jest „zdecydo-
wanie dobry”. Nieco gorzej o zaka-
zie handlu myślą mieszkańcy wsi
(52 proc. niezadowolonych). Wśród
deklarujących poglądy lewicowe, 80
proc. nie jest zadowolonych z usta-
wy. Z kolei wśród utożsamiających
się z prawicą, aż 87 proc. ją popie-
ra. SpośródwyborcówPrawa i Spra-
wiedliwości „za” jest 97 proc. re-
spondentów.
Wśród badanych tylko 28,1 proc.
zaznaczyła, że w czasie niedzieli po-
szła do kościoła. Najwięcej, bo 81,5
proc. spędziła ją w domu z rodziną..
Dominik Górecki/lś
Awięc stałosię!Niedziele11 i 18marcabyłypierwszymi, podczas
którychniemogliśmy robić zakupówwsupermarketach i galeriach
handlowych. Jakmyśmy toprzeżyli?Ano jakośdaliśmysobie radę i –o
dziwo–chybanikt zgłodu i pragnienianieumarł.
Zakaz handlu w niedziele
Widziałem naród, co bez celu się błą
ka...
Dokończenie ze str. 1
Grzech
W Wielki Piątek, gdy w kuch-
ni wykańczano jeszcze święco-
ne, w spiżarni stoły uginały się
już pod ciężarem wspomnianych
ciast oraz baleronów, szynek,
kiełbas, kiszek, pasztetowej, po-
lędwic, indorów, pieczonej wo-
łowiny, prosiąt (pieczonych, na-
dziewanych, „gotowanych pod
chrzanem”), rostbefów, czyli
ZŁAMANY POST
mało wypieczonej pieczeni wo-
łowej itd.
Korzystając z zamieszania w
kuchni, Tadzio i Jasio Daszew-
scy zakradli się do spiżarni. Nie
wiadomo, czemu upatrzyli sobie
akurat pieczonego prosiaka.
– Musi mieć smaczne uszy – po-
wiedział Tadzio, przyglądając
się prosięciu. – Wziąłeś nóż?
– Tak – odpowiedział Jasio, wrę-
czając nóż (wykradziony Do-
miniakowej) młodszemu bratu,
prowodyrowi całej sytuacji.
Odcięcie prosiakowi uszu poszło
im jak po maśle. Zaraz potem w
ich sercach pojawił jednak nie-
pokój. Gdy przyszło do pałaszo-
wania ucha, Tadzio jakby znieru-
chomiał.
– Boisz się? – zapytał drżącym
ze strachu głosem Jaś.
Tadzio bał się, i to jak, ale wo-
bec pomówienia o tchórzostwo,
bohatersko wpakował ucho pro-
siaka do ust. Jaś zrobił to samo.
Z bijącymi sercami, wtuliwszy
głowy w ramiona, czekali co naj-
mniej na trzęsienie ziemi.
Kara
Mijały sekundy, minuty, a katastro-
fy ani widu, ani słychu. Uznawszy,
że Dominikowa naplotła jakichś
banialuk, aby ich nastraszyć, wró-
cili do grzeszngo ucztowania. Na-
wet nie zauważyli, jak w progu spi-
żarni stanęła z rózgą matka. Udzie-
liła im tak przekonującej lekcji reli-
gii, że od tej pory w każdy Wielki
Piątek unikali już pieczonych pro-
siaków jak diabeł święconej wody.
Remigiusz Matyjas