Życie Grójca wydanie Nr 03/19 - page 6

6
HISTORIA
S
tanisław Moniuszko, bardzo
zadowolony ze swojej „Hal-
ki”, napisanej w roku 1847,
tuż po rabacji galicyjskiej (an-
tyszlacheckim i antypańszczyźnianym
powstaniu chłopskim), do odważne-
go pod względem społecznym libret-
ta poetyWłodzimierzaWolskiego, nie
mógł siędoczekaćnawarszawskąpre-
mierę. Mocno przeżywał przesuwanie
jejnanastępneterminy,niewiedząc,że
czas pracuje na jego korzyść.
Pierwszepodejście
Wystawiwszy 12 września 1846 r.
„Loterię”, poszedł za ciosem, pisząc
dwuaktową „Halkę”. W lecie 1847 r.
przyjechał z Wilna do Warszawy w
sprawie jej wystawienia, na początku
następnego roku przeprowadził nawet
kilka prób fortepianowych z artystami.
Do warszawskiej premiery, z różnych
powodów, nie doszło, a samą party-
turę schowano do biblioteki opero-
wej. Kompozytor wrócił do prowin-
cjonalnego Wilna, czyli do swojej żo-
ny i dzieci, o teściowej nie wspomina-
jąc, z niczym. Nie poddawał się, insce-
nizując tutaj „Halkę”dwa razy (wwer-
sji amatorskiej i zawodowej).
Poprawaklimatu
W ciągu dziesięciu lat, które upłynęły
od pierwszego podejścia do „Halki”,
chyba sam Moniuszko stracił nadzie-
ję na wystawienie jej w Warszawie.
Do dziś tak naprawdę nie wiadomo,
kto i kiedy podjął decyzję o wydoby-
ciupartyturyz „zamrażarki operowej.”
Z pewnością było co najmniej kilka
czynników sprzyjających. W 1855 r.
po śmierci Mikołaja I władzę w Rosji
objąłAleksander II, udatnie grający li-
berała. Wpowietrzu zapachniałowol-
nością, z której w jednakowym stop-
niu korzystali artyści Rosjanie i Pola-
cy, uprawiający sztukę narodową: ro-
syjską i polską.
– Na warszawskiej scenie operowej,
oprócz dominującej klasyki włoskiej
czy francuskiej, jest także miejsce na
produkty rodzime – zaczęto głośniej
Rok z Moniuszką
- tragiczna historia uwiedzionej góralki
mówić nadWisłą.
Karol Kurpiński, nestor polskiej sztu-
ki operowej, stwierdził, żewPolsce na
miano twórcy narodowego zasługuje
tylko kompozytor z Wilna, przez za-
zdrośników pogardliwe zwany „orga-
nistą”. Za Moniuszką stał już poważ-
ny dorobek twórczy w postaci pieśni -
rozchodzącychsię jakświeżebułeczki,
a także „Halki” – "leżącej na dnie sza-
fy", a już otoczonej legendą genialnej
opery zainspirowanej wątkami ludo-
wymi.Wreszcie, nie bez znaczenia po-
zostawał fakt, żeconieco stępiała spo-
łeczna wymowa operowego dramatu,
teraz już bardziej strawnego także dla
konserwatywnych środowisk opinio-
twórczych.
Przepychanki
Około połowy1857 r. zWarszawydo
Wilna przyszedł list.
– Duszko! – zawołał pan Stanisław do
żony. – Jadę doWarszawy! Będą wy-
stawiać „Halkę”!
Szczęśliwy kompozytor, pomimo bra-
ku funduszyna podróż, dotarł doWar-
szawy, gdzie nie wszystko szło jak po
maśle. Chociaż zdążył już dopisać do
„Halki” kilka scen, to jednak uznano,
że jego dzieło, w swojej dotychczaso-
wej postaci, ma braki. Generał Igna-
cy Abramowicz – dyrektor Dyrekcji
Teatrów Warszawskich, Jan Ludwik
Quattrini – dyrektor opery warszaw-
skiej oraz Leopold Matuszyński – re-
żyser domagali się rozbudowania jej
do czterech aktów, baletmistrz Ro-
man Turczynowicz sugerował doda-
nie tańców, a śpiewacy uznali, że nie
mają czego śpiewać…Kręciła nosem
zwłaszcza primadonna Rivoli, czyli
Paulina Rywacka, sopranistka, mająca
zagrać rolę tytułowej bohaterki – upa-
dłej chłopki, wykorzystanej i porzuco-
nej przez szlachcica, właściciele gór-
skich wiosek. Żądała zmian muzycz-
nych oraz dodatkowej arii, która po-
zwoliłby jej wpełni wykazać się talen-
tem wokalnym. Moniuszko, z począt-
ku niepodatny na żadne kompromi-
sy, ostatecznie, ku uciesze primadon-
ny, uzupełnił partięHalki recytatywem
(solową formą wokalną podobną do
deklamacji) oraz arią „Gdyby rannym
słonkiem”.Zadowolił teżznakomitego
tenora Juliana Dobrskiego, czyli Jont-
ka, dopisując dla niego arię „Szumią
jodły na gór szczycie” (trudno było-
by dziś wyobrazić sobie bez niej „Hal-
kę”). Spełniając życzenieTurczynowi-
cza, dorzucił dziarskiego Mazura oraz
góralskie tańce…
Niespodziewanygość
Premiera zbliżała się wielkimi kroka-
mi. StanisławMoniuszko, ledwie wią-
żący koniec z końcem, miał nadzieję,
że uda mu się sprzedać jakiemuś wy-
dawcy choćby kilka utworówz opery.
– Wpadnie mi dwieście, może nawet
trzysta rubli – kalkulował, kopcąc cy-
garo.
Tymczasem, pewnego wieczoru, do
jego pokoju w Hotelu Litewskim w
Warszawie, gdzie mieszkał, zapukał
młody człowiek. Przedstawił się jako
przedstawiciel świeżo założonej firmy
wydawniczej Gebethner i Wolff, ofe-
rując za partyturę niewystawionej jesz-
cze czteroaktowej „Halki” kwotę ty-
siąca rubli.
–Nie chcę żadnych pokwitowań – po-
wiedział, kładąc pieniądze na stół.
Oszołomiony Moniuszko przyjął i
propozycję, i honorarium. Schowaw-
szy ruble pod poduszkę, zasnął. A śnił
mu się domek z ogrodem, gdzie we-
soło pędziłby czas ze swoją liczną ro-
dziną…
Obsada
Do premierowej inscenizacji skomple-
towano nie byle jaką obsadę. Tytuło-
wą Halkę zagrała Paulina Rivoli, Jont-
ka – Julian Dobrski, Janusza – Adam
Ziółkowski, Zofię -KorneliaQuattrini,
stolnika – Wilhelm Troschel, Dziem-
bę – Jan Stysiński, dudziarza – Napo-
leon Lucas, górala –AleksanderMyst-
kowski. Dyrygował Jan L. Quattri-
ni, notabene uważany przez Moniusz-
kę za głównego sprawcęwarszawskiej
premiery „Halki”, „podczas gdy - jak
czytamy w liście kompozytora do te-
goż Quattriniego – żaden z moich ro-
daków nigdy nie myślał, by ją wysta-
wić". Scenografię stworzył dekora-
tor Antoni Sacchetti, kostiumy męskie
uszył Gustaw Guth, a damskie – Ewa
Gwozdecka. Znamienna rzecz, że w
premierze polskiej opery narodowej
partycypowali zasymilowani cudzo-
ziemcy. Troschel wywodził się z ro-
dziny niemieckiej wyznania ewange-
licko-augsburskiego, a Quattrini i Sac-
chetti pochodzili z Włoch. „Stałeś się
Polakiem, warszawiakiemz krwi i ko-
ści, którymyśli i czuje jakmy" – napi-
sano po latach oQuattrinim.
Warszawskapremiera
Premiera czteroaktowej "Halki" od-
była się 1 stycznia 1858 r. Na widow-
ni siedział podekscytowany kompozy-
tor, śledząc reakcjępubliczności, zkaż-
dąminutą corazbardziej zafascynowa-
nej muzyką (zawierającą „wszystkie
piękności harmonii”), partiami wokal-
nymi (m.in. lirycznym sopranem Ri-
voli i rzewnym tenorem Dobrskiego),
tańcami („charakterystycznymi i peł-
nymi życia”), scenografią („naśladują-
cą okolicę wiejską nad Wisłą, z wido-
kiem na Karpaty, oświetloną promie-
niami wschodzącego księżyca”). Cza-
rowała śpiewem i grą aktorską Rivoli,
sugestywnie wyrażając nieszczęścia i
rozpacz biednej Halki. Zdaniem obec-
nego na premierze szwagra kompozy-
tora, na widowni „baby wszystkie po-
szalały”.Wzruszenie udzieliło się rów-
nież samemu Moniuszce, którego już
po trzecim akcie wywoływano kilka-
krotnie na scenę. Po skończonej sztuce
Rivoli wraz z Dobrskim wywoływa-
no na scenę siedemnaście razy! Jesz-
cze lepiej poszłodrugieprzedstawienie
„Halki”. „Rivoli do łez porusza” – pi-
sał w liście do żony pan Stanisław. Ca-
ły kraj chciał oglądać Rivolkę w „Hal-
ce”. Dostała bukiet kwiatów i drogo-
cenną bransoletą, wysadzaną brylanta-
mi, zwyrytymnapisem: „Paulinie Ri-
voli –Halce roku 1858, jak dar ze stro-
ny ogółu, który podany został ze stro-
ny wielbicieli jej talentu”. Tytus Ma-
leszewski uwiecznił ją w kostiumie
z „Halki” na pastelowym portrecie,
a Moniuszko dedykował jej „Pieśń z
wieży” do słówAdama Mickiewicza.
Radościismutki
Niestety, w tym samym czasie, gdy na
warszawskiej scenie obłąkana Halka
usiłowała podpalić kościół, w którym
jej ukochany Janusz brał ślub z Zofią,
córką stolnika, w Wilnie umierała có-
reczka kompozytora,Maria.
- Mój Boże… – zasmucił się pan Sta-
nisław, czytając list od żony. – Czy na
tym świecie musimy być ciężko do-
świadczani także w chwilach dla nas,
zdawałoby się, najszczęśliwszych? –
wyszeptał, ocierając łzy rękawem sur-
duta.
„Halka”, nie licząc owego tysiąca ru-
bli od firmy wydawniczej (w rzeczy-
wistości przeznaczonego na uregulo-
wanie długów), nie poprawiła sytuacji
materialnej państwa Moniuszków. W
świecie, nie znającym ani prawa au-
torskiego, ani tantiem, kompozytor w
zasadzie nic, w sensie finansowym, z
„Halki” nie miał. Maria Kalergis, mi-
łośniczka jego talentu, świadoma re-
aliów, niedługo po warszawskiej pre-
mierze zaaranżowała koncert docho-
dowy na rzecz twórcy opery narodo-
wej. Stanisław Moniuszko zebrane
wówczas ruble przeznaczył m.in. na
wymarzoną podróż do Paryża...
RemigiuszMatyjas
W każdej twórczości niezbędna jest cierpliwość. Niekiedy, chociaż z pozoru wszystko wygląda już idealnie, nie zaszkodzi poczekać,
aby dzieło dojrzało. Dobrym przykładem na to może być nasza opera narodowa. „Halka” na swoją właściwą premierę czekała ponad
dziesięć lat, przeistaczając się wmiędzyczasie z dzieła dwuaktowego w czteroaktowe i zyskując na artystycznej wartości.
Paulina Rivoli
Dokończenie ze s. 1
Nawiązuje ona do faktu wyparcia
przez PRLowską narrację, historię
i propagandę tych ludzi na margi-
nes zapomnienia. Nad ich tragicz-
nym losem zapadło milczenie, a
ich sponiewierane szczątki czeka-
ły na sprawiedliwość. Niestety w
polskiej rzeczywistości nawet tak
piękne historie mają drugą, ciem-
niejszą stronę. Wraz z powiększa-
niem się zasobów wiedzy o ponu-
rych czasach polskiej wojny do-
mowej wiemy, że nie wszyscy za-
sługują na przynależność do tego
grona. Problemem nazwy Wyklę-
Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba
ci jest jej zbyt szerokie spectrum.
Przykładem najczęstszych kontro-
wersji jest osoba Romualda Raj-
sa "Burego" oskarżonego o popeł-
nienie zbrodni przeciw ludności
w Puchałach Małych, czy Zale-
szanach. Został za nie skazany na
karę śmierci. W przypadku tego
żołnierza istnieje ostry spór w pa-
mięci zbiorowej, do dziś nieroz-
strzygnięty.
Z inicjatywy tragicznie zmarłe-
go Prezydenta RP Lecha Kaczyń-
skiego, czego niestety nie docze-
kał, Sejm przyjął ustawę upamięt-
niającą żołnierzy podziemia an-
tykomunistycznego. Od 1 marca
2011 r. Narodowy Dzień Pamię-
ci „Żołnierzy Wyklętych” stał się
świętem państwowym. W całym
kraju organizowane są z tej okazji
uroczystości patriotyczne. Dzień
ten wybrany został nieprzypadko-
wo. Dnia 1 marca 1951 r. wyko-
nano wyrok śmierci na siedmiu
członkach IV Zarządu Główne-
go Zrzeszenia ”Wolność i Nieza-
wisłość”.
Tegoroczne obchody w naszym
mieście zorganizowane zosta-
ły przez dowództwo, oficerów i
żołnierzy Garnizonu Grójec przy
udziale lokalnych władz samorzą-
dowych. Główna część uroczy-
stości miała miejsce 1 marca na
grójeckim rynku pod pomnikiem
Gloria Victis. Wśród licznie za-
proszonych gości byli: przedsta-
wicielka marszałka Senatu Stani-
sława Karczewskiego – Weronika
Piwarska, przedstawicielka mini-
stra szefa Gabinetu Politycznego
Prezesa Rady Ministrów Marka
Suskiego – Teresa Bednarska, mjr
Zygmunt Latoszyński, mjr Ma-
rian Kołomański, ktp. Stanisław
Zięba, władze starostwa, mia-
sta, gminy, dowódca 1.ORel An-
drzej Kozera, żołnierze 61. Bata-
lionu Lekkiej Piechoty z 6. Mazo-
wieckiej Brygady Obrony Teryto-
rialnej, wraz z dowódcą ppłk Ja-
nuszem Ostrowskim, duchowień-
stwo, służby mundurowe, harce-
rze, organizacje społeczne, mło-
dzież szkolna z pocztami sztanda-
rowymi. Licznie zgromadzili się
mieszkańcy miasta.
Przy asyście kompanii honoro-
wej odczytany został Apel Pamię-
ci i oddana została salwa hono-
rowa. Po przemówieniach gości
i organizatorów pod pomnikiem
złożono wiązanki i zapalono zni-
cze. Obchodom towarzyszyła wy-
stawa tematyczna poświęcona hi-
storii Żołnierzy Wyklętych, zor-
ganizowana przez klub wojsko-
wy z 1. ORel, oraz akcja pod na-
zwą „SpoKREWnieni Służbą”,
czyli zbiórka krwi, w której wzię-
ło udział 38 żołnierzy i mieszkań-
ców Grójca – łącznie oddano 17,1
l. krwi. W niedzielę 3 marca licz-
nie zgromadzeni wierni w koście-
le Miłosierdzia Bożego uczestni-
czyli w nabożeństwie w intencji
Żołnierzy Wyklętych. Po uroczy-
stościach odbył się uliczny bieg
w ramach IV edycji Biegu Pamię-
ci Żołnierzy Wyklętych "Tropem
Wilczym". Nie obyło się oczywi-
ście bez tradycyjnej wojskowej
grochówki.
Temat Wyklętych, często wy-
korzystywany politycznie, bu-
dzi wiele emocji i towarzyszą mu
skrajne komentarze. O jednolitą
ocenę, o ile jest ona w ogóle możli-
wa, będzie niezwykle trudno. Tak
samo jak nam samym Polakom
trudno przychodzi zrozumienie
tego, co tak naprawdę działo się w
naszej Ojczyźnie zaraz po zakoń-
czeniu okupacji niemieckiej, za-
stępowanej sowiecką. Trudno bę-
dzie tym bardziej, że pod szyldem
Wyklętych umieszcza się organi-
zacje programowo i ideowo od
siebie odległe wręcz biegunowo.
Ale pamiętać należy. Nawet trze-
ba. O tym, że Inkę, młodą dzielną
dziewczynę pochowano z honora-
mi dopiero w 2016 r. po odnale-
zieniu jej szczątków w bezimien-
nej mogile. Czekała na to 70 dłu-
gich lat. O tym, że głowa „Lalka”
posłużyła do celów naukowych. I
o tym, że doczesne szczątki rotmi-
strza Witolda Pileckiego wciąż na
taki pochówek czekają. Cześć ich
pamięci!
Artur Szlis
1,2,3,4,5 7,8,9,10,11,12,13,14,15,...16
Powered by FlippingBook