4
MIASTO I GMINA
T
akie cięcie sadu, którego
efektem będzie duży i do-
brej jakości plon, to praw-
dziwa sztuka. Podchodząc
do drzewka, musimy wybrać, jakie
pędy zostawić, a jakie „wyrzucić”.
Szukamy równowagi. Pojawiają się
więc liczne dylematy wymagające
szybkiego rozwiązania. Nie może-
my bowiem obciąć zbyt wielu gałą-
zek, bo gdzieś te jabłka muszą uro-
snąć. Nie możemy też zostawić ich
za dużo, bo wtedy z kolei jabłka nie
będąmiały dostatecznego dostępu do
światła słonecznego. Wreszcie musi-
my wiedzieć, który pęd może zo-
stać i w którym miejscu trzeba wy-
konać cięcie. Jeśli nie zrobimy tego
poprawnie, sprowadzimy na swo-
ją głowę kolejne problemy z formo-
waniem drzewka, a co za tym idzie –
konieczność wykonania dodatkowej
pracy. Pokuszę się o stwierdzenie, że
cięcie, choć jest zadaniem dość przy-
ziemnym, wymaga sporej wyobraź-
ni lub – jak kto woli – umiejętności
przewidywania.
Ale popełnianie błędów jest wkalku-
lowane w obcinanie drzew. Nieprzy-
padkowo Peter van Arkel, holender-
ski doradca sadowniczy, zdefinio-
wał tę pracę słowami: „Cięcie drzew
to naprawianie zeszłorocznych błę-
dów”.
Rozwiązywanie sadowniczych dylematów
z sekatoremw ręku
Jak?
Stylów cięcia jest wiele. W starych
sadach wciąż możemy spotkać ja-
błonie obcięte na tak zwany parasol
(wgórnej części drzewa pozostawio-
ne długie, grube gałęzie skierowa-
ne w dół). Jest to jednak metoda bar-
dzo archaiczna i w profesjonalnych
uprawach się jej już nie stosuje z kil-
ku względów, m. in. dlatego że tak
uformowane drzewo zajmuje bardzo
dużo miejsca.
W wielu gospodarstwach sadowni-
czych króluje natomiast nie mająca
swojej nazwy metoda cięcia, która
opiera się na doświadczeniu i wiedzy
właściciela na temat własnej planta-
cji. Sady różnią się bowiemod siebie
pod wieloma względami, np. wie-
kiem nasadzeń, odmianami, rodza-
jami podkładek, siłą wzrostu i sze-
regiem innych czynników. I to go-
spodarz, zbierając razem te wszyst-
kie informacje, decyduje o tym, jak
należy formować drzewa. Styl cięcia
jednego sadownika zazwyczaj mniej
lub bardziej różni się od tego, któ-
ry preferuje jego sąsiad. Choć pew-
ne wspólne elementy są, jak np. usu-
wanie „wilków”, czyli długich jed-
norocznych pędów rosnących silnie
ku górze, czy też wycinanie grubych
gałęzi wwyższych partiach drzewa.
W polskim sadownictwie dobrze
też zadomowiła się metoda cięcia
„na klik”, zaszczepiona u nas przez
Holendrów. Zasad jest kilka. By nie
wchodzić w szczegóły techniczne, z
którymi można się zapoznać, czyta-
jąc chociażby czasopisma branżowe,
powiedzmy jedynie, iż polega ona
głównie na skracaniu przewodnika
(głównego pędu) oraz pędów „sto-
łu” (dolnej części korony drzewa) na
jednorocznym drewnie. Metoda ta
ma z założenia utrzymać drzewo w
równowadze między plonowaniem a
wzrostem wegetatywnym (czyli pro-
dukcji drewna). Chodzi zatem o to,
by drzewo nie rosło zbyt silnie i wy-
twarzało pędy, na których mogą się
pojawić pąki kwiatowe.
Cięcie„naklik”
Metoda ta jest u nas bardzo popular-
na. Właściwie na niej polega prowa-
dzenie nowoczesnych sadów. Nieste-
ty, nie tak łatwo znaleźć kompetent-
ne ekipy fachowców, którzy umieli-
by (lub chociaż chcieli się nauczyć)
w ten sposób ciąć. Ponadto, zasady
tego stylu dość trudno wprowadzić
do sadów ciętych wcześniej w inny
sposób. Stąd też wwielu sadach sto-
sowane są tylko niektóre elementy tej
metody.
Kłopoty ze znalezieniem fachowców
do cięcia ręcznego skłoniły część sa-
downików do stosowania cięcia me-
chanicznego wykonywanego za po-
mocą specjalnego urządzenia wy-
posażonego w piłę lub tnącą listwę.
Zwolennicy takiego rozwiązania
przekonują, że dzięki temu plon jest
większy, a jabłka mają lepszy dostęp
światła (a więc i lepszy kolor). Inna
zaleta to możliwość uniezależnienia
się w tym aspekcie od umiejętności
i dostępności pracowników sezono-
wych.
Kim?
Cięcie sadu, jakwspomnieliśmy, wy-
maga sporej wiedzy, a nie tylko siły
i wytrzymałości w wykonywaniu tej
pracy. W wielu sadach zadania tego
podejmują się ekipy, czyli kilku-, kil-
kunasto- lub nawet kilkudziesięcio-
osobowe grupy osób specjalizują-
cych się w cięciu. Choć ze słowem
„specjalizujących się” należy uwa-
żać, bo specjalistów jest wśród nich
mało. Zazwyczaj kilku umie prawi-
dłowo ciąć. Pozostali też tną (więc
wykonują pracę) ale sporo w tym
przypadku i niewiedzy, czym nie
powinna się charakteryzować pra-
ca osób biorących dniówkę przynaj-
mniej w wysokości 150 zł. Na pew-
nym spotkaniu sadowniczym jeden z
uznanych doradców sadowniczych i
specjalistów od cięcia jabłoni przyto-
czył taką wymowną historię: – Przy-
jechałem kiedyś do sadu, gdzie wła-
śnie odbywało się cięcie. Gdy zoba-
czyłem, jak obcięto te drzewa, zapy-
tałem członków ekipy: co złego zro-
bił Wam ten gospodarz, że tak źle
tniecie jego drzewa? Czy chcecie go
ukarać w ten sposób?
Sady grójeckie tną też Ukraińcy. Po-
wierzenie im tej pracy równieżwiąże
się z pewnym ryzykiem. By nie do-
prowadzić do katastrofy, warto po-
święcić trochę czasu na szkolenie i
wyjaśnienie zasad. Ale kto powie,
że w tym przypadku wystarczy tyl-
ko cierpliwość i jakiś talent pedago-
giczny, jest w błędzie. Trzeba jeszcze
chęci ze strony ucznia…
Dominik Górecki
Wwiększości gospodarstw pierwsze miesiące roku to czas
cięcia drzew. Jest to praca absolutnie kluczowa. Teraz w
dużej mierze decydujemy o tym, jak duży będzie plon, jaka
będzie jego jakość i jak będą wyglądały nasze drzewa.
Nikogojużniedziwi,żecena
kilogramajabłekjestwsklepach
wyższaniżpomarańczy,anawet
mandarynek.
Z
a kilogram jabłek dobrej ja-
kości trzeba płacić już 5,2 zł.
Eksperci twierdzą, że będzie
jeszcze drożej. Właściwie
już jest. W jednym z delikatesów jed-
no jabłko (zielone lub czerwone) wy-
ceniono2zł 49gr.Wszytkiemuwinne
są anomalie pogodowe, które dotknę-
ły nasze sady, szczególnie na wiosnę
ubiegłego roku.
Hurtowe ceny jabłek wzrosły aż o 89
proc., w porównaniu do ubr. Nato-
miast ceny detaliczne poszybowały w
górę o ponad połowę. Wszyscy zada-
ją sobie pytanie, czywiosnąmogą być
jeszcze droższe?
Sąjeszczezapasy
W styczniu nasi sadownicy przecho-
wywali w chłodniach jeszcze 851 tys.
ton jabłek (w analogicznym okre-
sie ubr. zapasy sięgały 1 mln 223 tys.
t). Dominowała wśród nich odmia-
na Idared (150 tys. t - 320 tys. ton rok
temu). Następnie były: Golden Deli-
cious i Szampion – 140 tys. ton, Glo-
ster – 85 tys. ton, Ligol – 80 tys. ton,
Gala – 75 tys. ton, Jonagold – 45 tys.
ton, Pinova – 15 tys. ton, RedDelicio-
us - 1 tys. ton i pozostałych odmian -
120 tys. ton.
Zapas jabłek w Unii Europejskiej w
styczniu wyniosły 3 028 094 t i był
niższy o 27 proc. wporównaniu z tym
samymokresem roku ubiegłego. Naj-
większe zapasy jabłek miały:Włochy
– 859 321 ton, Polska – 851 000 ton
oraz Francja – 561 602 ton.
Chinniepodbliliśmy
Jeszcze przed rokiem wiązaliśmy
duże nadzieje na eksport naszych
owoców, a zwłaszcza jabłek, na rynek
chiński. Przeprowadzano specjalne
kampanie reklamowe, uczestniczyli-
śmy w konferencjach i spotkaniach,
prezentowaliśmy nasze owoce nawy-
stawach. Wkraju gościliśmy chińskie
delegacje ekspertów kontrolujących
sady, zktórychnaszeowocemiały tra-
fićna rynekPaństwaŚrodka.Niestety,
wbrew oczekiwaniom, polskie jabłka
niepodbiły chińskiego rynku.W2017
r. wyeksportowaliśmy tamzaledwie 1
139 ton. Dodajmy, że były to najtań-
sze owoce spośród sprowadzanych
do tego kraju. Sprzedawaliśmy jabł-
ka średnio po 950 USD za tonę, gdy
tymczasem Amerykanie otrzymywa-
li za swój towar 1539 USD za tonę, a
sprzedali Chińczykom 29 tys. ton. W
pierwszej trójce największych impor-
terów znalazły się jeszcze: Nowa Ze-
landia (22 tys. t po średnio 2 135USD
za tonę) iChile (13 tys. t po1319USD
za tonę).
RosjanienaBiałorusi
Eksperci z Rosselchoznadzor do po-
łowy lutego odwiedzili sześć regio-
nów Białorusi, sprawdzając około 84
Nasze kochane, drogie... jabłka
gospodarstwa, wprzeważającej więk-
szości sadownicze i związane z pro-
dukcją rolną. Kontrolowana była ja-
kość owoców oraz poziom pozosta-
łości w nich po produktach ochrony
roślin. Rosjanie po prostu zaostrzyli
kontrolę owoców i warzyw, które są
następnie eksportowane do Rosji.
Rosjanie wielokrotnie zarzucali biało-
ruskim przedsiębiorstwom reeksport
towarów pod swoim szyldem. Pod
koniec ubr. Rosselchoznadzor zaka-
zał importu świeżych jabłek z dwóch
firm na Białorusi. Teraz można się
spodziewać kolejnych.
Ukraina–naszrywal?
Z niemal 1,1 miliona ton jabłek wy-
produkowanych na Ukrainie, tylko
około 450 tys. ton ma wystarczającą
jakość, aby znależć się na rynku. Z tej
kwoty z kolei można wyeksportować
tylko 200 tys. ton, jeśli zastosuje się
odpowiednie sortowanie. Ale ubiegły
sezon to już historia.Wtym roku pro-
dukcja jabłek uprawianych komercyj-
nie ma bowiem przekroczyć 500 tys.
t. Krajowy rynek może wchłonąć nie
więcej niż 400 tys. ton. Oznacza to, że
ponad 100 tys. t świeżych jabłek zo-
stanie przeznaczonych na eksport. Z
pewnościąUkraińcybędą chcieli kon-
kurować z europejskimi producenta-
mi niskimi cenami.
Ukraina już eksportuje jabłka nie tyl-
ko do krajówUE (w tym do Niemiec
iWielkiej Brytanii), ale także na rynki
azjatyckie (Singapur, Malezja, Indo-
nezja, Bangladesz). Dotychczas były
to ilości raczej symboliczne, ale w se-
zonie 2018/2019 ma to być już oko-
ło 40-50 tys. ton. Większość będzie
wysyłana na Bliski Wschód i do po-
łudniowo-wschodniejAzji. To są ryn-
ki, które i my zamierzamy opano-
wać. Dość niespodziewanie więc tuż
pod bokiemrośnie namgroźny rywal.
Za rok, dwa będziemy z Ukraińca-
mi ostro rywalizować na światowych
rynkach. Ukraina ma odpowiednie
warunki do uprawy jabłek: dobre gle-
by, korzystny klimat, tanią siłę robo-
czą, sprzyjające położenie geogra-
ficzne, a także rozbudowane termina-
le lotnicze.
UkraińcywPolsce
W 2017 roku wydanych zostało po-
nad 1,8 mln oświadczeń o zamiarze
powierzenia pracy cudzoziemcowi.
Aż 94 proc. z nich dotyczyło obywa-
teli Ukrainy, którzy zewzględu na bli-
skość kulturową i językową, bardzo
łatwo asymilują się w naszym społe-
czeństwie.
Coraz częściej słychać głosy, że bez
ukraińskich pracowników nasze rol-
nictwo nie zdołałoby osiągnąć puła-
pu na którym jest obecnie. Dotyczy
to zwłaszcza produkcji owoców i wa-
rzyw. W rolniczej branży pracowało
w ubr. aż 303 tys osób z ukraińskim
paszportem. Ale o zatrudnienie są-
siadów zza południowo-wschodniej
granicy będzie coraz trudniej. Przy-
czynia się do tego nie tylko otwarcie
dla Ukraińców granic Unii Europej-
skiej, ale my sami. Od początku roku
w jabłkowym zagłębiu lubelskim –
gdzie Ukraińcom najbliżej - nie wy-
dano ani jednego zezwolenia na pracę
sezonową. Jakie są przyczyny?
Dotychczas proces zatrudniania pra-
cowników sezonowych zamykał się
podczas jednej wizytywurzędzie pra-
cy. „Pomyślano” nad bardziej skom-
plikowanymprocesemadministracyj-
nym, którywzałożeniuma lepiej kon-
trolować oświadczenia. Nowe przepi-
sy – jak twierdzą sadownicy, a także
agencje pośredniczące w zatrudnie-
niu – na razie odstraszają potencjal-
nych pracodawców, którzy chcieli-
by to robić legalnie. Czy w związku
z tym coraz częściej słyszeć będzie-
my o wypadkach Ukraińców pracu-
jących „na czarno”? Ostatnio wstrzą-
snęła wszystkimi historia Ukrain-
ki porzuconej przez pracodawcę na
przystanku autobusowym, gdy do-
znała udaru mózgu. Była zatrudniona
nielegalnie...
Opr. LŚ