NASZE SPRAWY
5
ŻYCIE GRÓJCA
|
CZERWIEC 2018
W
2010 roku dr Maciej
Lasek wszedł w skład
tzw. komisji Millera,
której zadaniem było
zbadanie katastrofy smoleńskiej. Na
barki jego oraz 33 innych ekspertów
złożono wówczas zadanie nie do po-
zazdroszczenia – przeanalizowa-
nie każdego, nawet najdrobniejsze-
go wątku, dowodu, sprawdzenie hi-
potez i wreszcie wskazanie przyczyn
tej tragedii. A wszystko to w czasie,
gdy wokół całej sprawy właściwie z
dnia na dzień gęstniała atmosfera. Ka-
tastrofa, w której zginęło 96 osób, w
tym głowa państwa, stała się bowiem
bardzo szybko elementemwalki poli-
tycznej.
Komisjaikontrkomisja
Każdy, kto obserwował tę polityczną
grę, jaka zaczęła się po katastrofie, nie
mógł mieć wątpliwości, że raport ko-
misji Millera wywoła burzę. Jeszcze
zanimdokument powstał i został opu-
blikowany, było jasne, że któryś obóz
będzie niezadowolony. I rzeczywi-
ście tak się stało – zwolennicy tezy o
udziale osób trzecich w zdarzeniu na-
tychmiast przystąpili do kontrataku.
Swoją złość skupili najpierw głów-
nie na szefie komisji JerzymMillerze
i Edmundzie Klichu, polskim eksper-
cie akredytowanymprzyMAK.
Krytycy ustaleń komisji Millera na
czele z Antonim Macierewiczem
stworzyli alternatywny zespół, który
z jeden strony zajął się własnymi ba-
daniami katastrofy, a z drugiej – próbą
obalania argumentów wysuwanych
przez „zdrajców” (jak nazywanoMil-
lera i jego współpracowników). Na
przestrzeni kolejnych miesięcy poja-
wiały się różne teorie jak np. te o wie-
lopunktowym wybuchu, eksplozji
Maciej Lasek – dla jednych zdrajca, dla innych bohater
bomby termobarycznej czy złamaniu
brzozy kilka dni przed 10 kwietnia.
Przeciwwagą dla ekspertów Macie-
rewicza miała być powołana w 2013
rokukomisjaLaska, która z koleimia-
ła zająć się obalaniem teorii spisko-
wych dotyczących katastrofy. – Me-
dia oczekiwały reakcji na każdą bzdu-
rę przedstawianą przez ludzi związa-
nych z panem Macierewiczem. Do-
piero gdy powstał tzw. zespół Laska,
mogliśmy dawać odpór tym teoriom
– mówił dr Maciej Lasek na spotka-
niu w Grójcu. Powołanie takiego ze-
społu przysporzyłomuwieluwrogów
(bo w jego mniemaniu nie może być
mowy o wybuchach), ale i przyjaciół
(bomiał odwagę walczyć o prawdę).
Niemadebaty
Spór o przebieg katastrofy (albo – jak
kto woli – zamachu) trwa do dziś.
Obie strony wysuwają swoje argu-
menty, których przeciętny człowiek,
nie będący ekspertem w dziedzinach
lotnictwa, wojskowości, fizyki, mete-
orologii, pirotechniki czy fonoskopii,
nie jest w stanie uczciwie zweryfiko-
wać. Tak jak nie możemy, nie posia-
dając specjalistycznej wiedzy, orzec,
czy transplantolog podczas operacji
popełnił błąd. Na temat teorii jednego
specjalistymoże jedynie wypowiadać
się inny, podobnej lub wyższej klasy
specjalista. Dlaczego zatemwciąż nie
byliśmy świadkami publicznej debaty
czy też konferencji, które byłyby bez-
pośrednią konfrontacją ekspertów?
– Czasami pada pytanie: dlaczego
nie spotykamy się z ludźmi Antonie-
go Macierewicz i w mediach ich nie
„rozjedziemy”? Profesor Paweł Arty-
mowicz spotkał sięzprofesoremRoń-
dą.Wjednymmomencie profesorAr-
tymowicz tłumaczy swoje obliczenia,
a po chwili profesor Rońda stwier-
dza, że posiada dokument, który ma
być dowodem na to, że samolot nie
zszedł poniżej 100 metrów. Dopiero
kilka dni później przyznał, że blefo-
wał – wyjaśniał w trakcie spotkania
dr Lasek.
Pewnie takiej ogólnopolskiej uczci-
wej debaty nigdy się nie doczekamy.
Na szczęście obywatelemogą poroz-
mawiać z ekspertami podczas takich
spotkań, jakie odbyło się w Grójcu.
Było ono zresztą otwarte dla wszyst-
kich, także dla tych, którzy nie zga-
dzają się z ustaleniami Macieja La-
ska oraz jego współpracowników.
Na sali znalazł się przynajmniej je-
den oponent, starszy pan, uczestnik
co najmniej kilku publicznych debat,
jakie miały miejsce w naszym mie-
ście. Na początek zapytał prelegen-
ta o to, dlaczego strona polska odda-
ła śledztwo Rosjanom. Doktorowi
Laskowi zarzucił także współudział
w zbrodni. Rozmówca, wysłuchaw-
szy tej wypowiedzi, stwierdził na
początek, że bardzo się cieszy, że ta-
kie pytanie padło, po czym przedsta-
Dr Maciej Lasek, ekspert lotniczy, badacz katastrofy smoleńskiej, człowiek znienawidzony przez dużą część elektoratu partii rządzącej
(nazywany przez wielu zdrajcą), na zaproszenie Klubu Obywatelskiego gościł w Grójeckim Ośrodku Kultury.
wił swoje argumenty. Słowa eksper-
ta jednak bardzo zdenerwowały star-
szego mężczyznę. Stwierdził on, że
dr Lasek „pieprzy głupoty”, po czym
wdał się w sprzeczkę z innymi słu-
chaczami. Mimo to dr Lasek zachę-
cał go do pozostania. Krewki uczest-
nik jednak z tej propozycji nie sko-
rzystał i wyszedł z sali.
Brakwyszkolenia
Poza tą sytuacją spotkanie z dokto-
rem Laskiem przebiegło bez więk-
szych zakłóceń. Dyskutowano o
wielu aspektach katastrofy. Prele-
gent dużo czasu poświęcił kwestiom
stenogramów rozmów w kabinie pi-
lotów, które budzą wiele wątpliwo-
ści. – Ich analiza odbywa się w ten
sposób, że eksperci słuchają nagrań
oddzielnie. Potem porównują rezul-
taty swojej pracy. Tam, gdzie tekst
się pokrywa we wszystkich przy-
padkach, przyjmuje się, że rzeczy-
wiście takie słowa padły. Ale jeśli
choć jeden ekspert ma wątpliwości,
w stenogramie wpisuje się trzy krop-
ki – tłumaczył Maciej Lasek i pod-
kreślał, że badania taśm wykluczy-
ły ingerencję osób trzecich w zapi-
sy rozmów.
Wśród wielu kwestii poruszanych
podczas spotkania znalazła się tak-
że ta dotycząca wyszkolenia za-
łogi. Jego zdaniem w 36. Specjal-
nym Pułku Lotnictwa Transpor-
towego, do którego należeli piloci
prezydenckiego 154-M, od co naj-
mniej kilku lat działo się bardzo źle.
Jak zaznaczył, piloci nie mieli do-
świadczenia w lądowaniu w trud-
nych warunkach. Winą za taki stan
rzeczy obarczył dowództwo, które
nie respektowało programu szkole-
niowego.
Polityczne naciski
Nie było nacisków, żeby spotkanie z
dr. Laskiem odwołać – tak jak to mia-
łomiejsce wStarej Iwicznej, gdzie lo-
kalni działacze Prawa i Sprawiedli-
wości na czele z SergiuszemMuszyń-
skim (jest on radnym powiatu piase-
czyńskiego) doprowadzili do tego, że
spotkanie zostało przeniesione w inne
miejsce. „Intencją organizatorów spo-
tkania z pewnością nie było poznanie
faktów na temat katastrofy smoleń-
skiej, lecz przeniesienie na nasz grunt
lokalny gry politycznej o tym bole-
snym dla zdecydowanej większości
Polaków wydarzeniu. Okolicznością
szczególnie bolesną był fakt, że spo-
tkanie miało się odbyć w bezpośred-
nim sąsiedztwie kościoła w Starej
Iwicznej, którego proboszcz ks. An-
drzej Kwaśnik był jedną z ofiar ka-
tastrofy” – napisał na swoim facebo-
okowymprofiluMuszyński.
Co ciekawe i zarazem smutne, pan
radny – jak widać po jego wpisie na
portalu społecznościowym – orzekł,
cobędzie działo się na spotkaniu, jesz-
cze zanim się ono rozpoczęło. Jesz-
cze gorsze jest to, że próbuje decy-
dować o tym, co jest faktem, a co nie
(jak mniemam, gdyby dr Lasek mó-
wił to, co radnyMuszyński chce usły-
szeć,wszystkobyłobywporządku).A
już najgorsze jest mieszanie do swo-
jej polityki księdza, który stracił życie
w katastrofie. Mam tylko nadzieję, że
gdy – załóżmy – profesor Piotr Wita-
kowski, członek powołanej przezAn-
toniego Macierewicza Podkomisji ds.
Ponownego Zbadania Wypadku Lot-
niczego pod Smoleńskiem, będzie
chciał się spotkać z mieszkańcami ja-
kiegokolwiek polskiego miasta czy
wsi, nikt muw tymnie przeszkodzi.
Dominik Górecki
A
teraz ad vocem... Pod
koniec maja (25.05)
odbyło się kolejne
spotkanie radnych po-
wiatowych w siedzibie staro-
stwa przy ul. Piłsudskiego 59.
Sesja zapowiadała się na spo-
kojną – przegłosowanie kilku
uchwał i szybkie zamknięcie ob-
rad. Teoretycznie nie było spraw
spornych. Tymczasem...
Przed burzą...
Przez pierwsze kilkadziesiąt mi-
nut atmosfera w sali rzeczywi-
ście odpowiadała pogodzie na
zewnątrz budynku: świeciło sło-
neczko, ludzie się uśmiechali,
żartowali. Ale czuło się przez
skórę, że wystarczy mało fine-
zyjna uwaga, przytyk, niepo-
trzebnie rzucona uwaga, a czar
przyjaznego zgromadzenia pry-
śnie bezpowrotnie. Na zewnątrz
już było słychać pomruki nad-
ciągającej burzy...
Podzielił rolników
W starostwie rozpoczęła się ona
o wiele wcześniej, a iskierką,
SESJA RADY POWIATU
która pociągnęła za sobą całą na-
wałnicę wyładowań było stwier-
dzenie radnego Adolfa Maciaka,
który (naszym zdaniem nieświa-
domie – określenie bezmyśl-
nie byłoby raczej nie na miej-
scu) podzielił rolników na tych
z PSL i pozostałych, co miało,
niestety, znaczenie pejoratyw-
ne. Dyskusję, którą momentami
można nazwać awanturą, wywo-
łał spór o nowe ustawy dotyczą-
ce zatrudniania cudzoziemców,
a szczególnie ich ubezpieczania
w KRUS i ZUS.
Podziękowania dla PUP
O ile - obecnej na sesji - szefo-
wej Powiatowego Urzędu Pracy
Marzannie Skoczek radni opo-
zycyjnie złożyli niskie pokłony
z podziękowaniami za dosko-
nale wprowadzenie ich na kilku
spotkaniach w terenie w tematy-
kę obowiązującej już ustawy; o
tyle z ZUS i KRUS... nikt się nie
pojawił ani na sesji, ani przed-
tem. Sadownicy pozostali więc
sami z problemami, gdyż ubez-
pieczyciele twierdzili, że dopó-
Ponieważ sesje rady powiatu grójeckiego są ostatnio zwoływane już po wydaniu "Życia
Grójca" na dany miesiąc, siłą rzeczy nie piszemy z nich sprawozdań, jak chcieliby urzędnicy,
ale po prostu opisujemy swoje wrażenia z obrad tego gremium. To gwoli wyjaśnienia,
dlaczego nasze teksty są raczej interpretacją faktów, komentarzami, subiektywnymi
wrażeniami - niż wiernym przytaczaniem przebiegu sesji.
ki nie otrzymają odpowiednich
dyrektyw – mają zakneblowane
usta...
Krytyka przewodniczącego
Rozgoryczenie radnych opozy-
cyjnych przeniosło się w tej sy-
tuacji na przewodniczącego Ko-
misji Rolnictwa Michała Prusia,
który – jak mówili – nie kiw-
nął palcem, aby coś w tej sy-
tuacji zadziałać. Mało tego, w
tym newralgicznym czasie, gdy
ważyły się losy największego
sadu Europy, Pan przewodniczą-
cy udzielał się w mediach cen-
tralnych, na różnych forach ro-
bił sobie publicity, ale zabrakło
mu czasu i chęci na zwołanie
posiedzeń komisji. Od początku
roku jej członkowie doliczyli się
dwóch.
Po raz pierwszy więc doszło do
sytuacji, gdy radni reprezentu-
jący PiS skrytykowali swojego
kolegę, przyznając, że to niedo-
puszczalne, aby w takim okre-
sie zaniedbywać, czy porzu-
cać swe obowiązki dla prywat-
nych spraw. Przewodniczący
Rady Powiatu Leszek Kumorek,
a także starosta Marek Ścisłow-
ski zobowiązali się do „szczerej
rozmowy” z Michałem Prusiem.
Na sesji nie można było z nim
porozmawiać, z tej prostej przy-
czyny, że był nieobecny... Kry-
tyka chyba pomogła, gdyż w
błyskawicznym tempie odbyło
się bardzo spóźnione (musztar-
da po obiedzie) posiedzenie ko-
misji...
Stan przedzawałowy
Nie był to, niestety, jedyny punkt
zapalny podczas sesji Rady Po-
wiatu. Dawno już nie dyskuto-
wano o służbie zdrowia, a w pią-
tek (25.05) członek zarządu Ire-
neusz Szymczak przedstawił sy-
tuację w obu szpitalach na na-
szym terenie. Okazuje się, że za-
równo SP ZOZ w Nowym Mie-
ście nad Pilicą, jak i Powiato-
we Centrum Medyczne w Grój-
cu są zadłużone, a sytuacja w
obu zaczyna być tragiczna. Je-
den z radnych posunął się na-
wet do stwierdzenia, że grójecka
placówka coraz bardziej przypo-
mina, niestety, umieralnię. Pro-
blemy ze służbą zdrowia chcie-
liśmy szerzej przybliżyć (spra-
wozdanie finansowe Powiato-
wego Centrum Medycznego
w Grójcu okazało się tajne...).
Uczestniczyliśmy nawet w po-
siedzeniu Komisji Zdrowia. Ale
po wysłuchaniu prezes PCMG
postanowiliśmy jedynie zaape-
lować do wszystkich o ratowa-
nie grójeckiego szpitala...
Znudzili się..?
Dodajmy, że zarówno proble-
my związane z rolnictwem, jak i
służbą zdrowia śmiertelnie znu-
dziły kilkoro radnych i pod ko-
niec sesji sala świeciła pustaka-
mi. Starosta Marek Ścisłowski i
jego zastępca Dariusz Piątkow-
ski opuścili sesję w jej połowie,
a za ich przykładem kilku rad-
nych rządzącego ugrupowania.
Czyżby wiedzieli, że akurat w
tych dwóch sprawach mają nie-
wiele do powiedzenia?
Leszek Świder
Komisja rolnictwa w letargu?