Ten tytuł może budzić niepokój? Możliwe, choć nie ma się czego lękać. Spokojnie możemy przechodzić obok siedziby GOK-u, jak i korzystać z oferty kulturalnej instytucji – nie zostaniemy ani pogryzieni, ani zadeptani, ani podziobani. Po prostu ruszyły z kopyta warsztaty ludowe, będące elementem projektu pod nazwą Święto Kogutka Grójeckiego. Odkrywanie źródeł kultury ludowej nie jest w dzisiejszych czasach – konsumpcyjnych, zabieganych, zdominowanych przez zdobycze cywilizacji, a ostatnio także przez koronawirusa – rzeczą prostą. Wszakże już dziś można powiedzieć, że warsztaty okazały się strzałem w dziesiątkę, czymś oryginalnym, jak na Grójec, raczej niespecjalnie kojarzony dotąd, czy ostatnio, z folklorem.
W ideę projektu wprowadza barwny plakat, promujący warsztaty z rękodzieła ludowego, ceramiki i tańca ludowego.
Co to jest pająk?
Daria Pelhen, projektantka wspomnianego plakatu, absolwentka Liceum Plastycznego w Nałęczowie, artysta malarka, znajdująca się – jak sama przyznaje – pod wpływem fowistów, rysująca, ilustrująca, dekorująca i malująca wnętrza oraz elewacje budynków, autorka lalek – ikon popkultury, na warsztatach z rękodzieła ludowego uczy sztuki wykonywania pająków… Nie idzie tu bynajmniej o popularne pająki – najliczniejszy rząd pajęczaków (ponad 49 tysięcy opisanych gatunków), tylko o ludową dekorację wiszącą. Co ciekawe, za sprawą Karoliny Merskiej, historyczki sztuki, mieszkającej na Wyspach Brytyjskich, zafascynowanej rękodziełem ludowym, pająki ludowe są dziś popularniejsze w Londynie (Anglicy nazywają je „padżakami”) niż w Grójcu.
Zapewnia pomyślność
Proweniencja tej ozdoby ludowej nie jest znana. Jakaś wieśniaczka zobaczyła kiedyś żyrandol w pałacu i postanowiła czymś podobnym, tylko skomponowanym z dostępnych jej materiałów, ozdobić swoją chatę? W każdym razie pająk był na wsi wystrojem świątecznym – przygotowywanym w związku Bożym Narodzeniem czy Wielkanocą, chrztem czy weselem, ale także codziennym – stale wiszącym na środku izby, zapewniającym domowi dostatek i szczęście.
Słomki na sznurku
Tradycyjnego pająka robi się z żyta, ścinanego ręcznie – kosą bądź sierpem, tak, by nie uszkodzić delikatnego materiału. Wprawdzie teraz u nas łatwiej o jabłka niż o żyto, lecz w sprzedaży dostępne są gotowe słomki (sto sztuk w paczce). Oprócz słomek, do stworzenia pająka nie zawadziłoby mieć: sznurek, bibułę, kółeczka papierowe, nożyczki do paznokci, groszówkę, tj. wielgachną igłę do szycia. Słomki nawleka się na sznurek (niekiedy trzeba to robić właśnie z pomocą groszówki albo jakiegoś drucika). Uściślijmy: na jeden sznurek nawleka się sześć słomek, robiąc z nich konstrukcję zwaną kryształem. Potem łączymy poszczególne kryształy w jedną całość, tworząc pająka. Im więcej kryształów, tym oczywiście pająk większy. Dzieło zdobimy pomponami zrobionymi z różnokolorowej bibuły. Produkcja pająka to proces wielogodzinny, może się zdarzyć, w przypadku pająka giganta, którym chcielibyśmy uszczęśliwić sołtysa, wójta, burmistrza albo starostę, iż wielodniowy.
Dorośli i dzieci
W Galerii GR, mieszczącej się parterze GOK-u, właśnie trwają zajęcia. Izabela Czyżewska, od dawna przekonana do kultury ludowej, prowadząca Przedszkole Mała Antonówka w Janówku, mówi, że na warsztaty rękodzieła ludowego przyciągnęła ją osoba Darii Pelhen, będąca gwarantem ciekawych rzeczy. Kim są pozostałe uczestniczki tychże warsztatów? Co robią na co dzień? Sylwia Zientkiewicz doradza w sprawie funduszy unijnych, Agnieszka Maciak pracuje w biurze podróży, Beata Rajter jest nauczycielem terapeutą, a Zofia Sieradzan – rolniczką emerytką. Dodajmy, że gościnnie dołączyła do nich Lena Dapczyńska, bioenergoterapeuta z Sosnowca. Większości z pań nieobce są sztuki plastyczne czy rękodzieło, a Lena, jak się okazało, po kilku słowach rozmowy wiedząca o nas więcej niż my sami, przekłada mowę serca na wiersze. Nawlekając słomki na dratwę, rozmawiają o życiu, o sprawach zasadniczych i prozaicznych. Szansę na odciągnięcie dzieci od komputera widzą właśnie w zajęciach takich, jak warsztaty w GOK. Póki co pająki robi pięć uczennic grójeckiej „Jedynki” i jedna z Bikówka, w tym dwa rodzeństwa. Natalia Ryfczak i Kasia Wyrzykowska mają już sprecyzowane zainteresowania plastyczne. Dla Oli Ryfczak, Michaliny Fosiewicz, Zosi Kowalczyk i Gabrysi Kowalczyk pająki są zachętą do czegoś, co się w nich rozwinie.
-Mój pająk wisi już koło mojego łóżka – mówi z dumą Zosia.
Wyciszenie
Chciałoby się tak bez końca konstruować kryształy, słuchając opowieści Leny o żywych pająkach, czy też zastanawiając się wspólnie z Izabelą nad mądrością przysłowia: „Tam, gdzie pajęczyna, tam ładna dziewczyna”. Można się tu wyciszyć, zapomnieć o świecie za oknem. Nawet nie zauważyliśmy, jak przeleciały dwie godziny. Zofia Sieradzan wychodzi z Galerii GOK-u, by schodami udać się na górę – do sali tanecznej. W warsztatach tańca ludowego weźmie udział też Monika Woźniak, dyrektor GOK, całym sercem popierająca projekt kogutkowy. Właśnie pojawiła się w holu, i z uśmiechem zaprasza nas na pląsy. Zatem idziemy albo raczej fruniemy.
Muzyk i pani psycholog
W sali tanecznej są już Andrzej Banaszewski i Beata Krajewska. Wspólnym elementem ich biografii jest taniec ludowy, którego podstaw, co ciekawe, nauczyli się w Grójcu. Są absolwentami grójeckiej „Dwójki”. On został muzykiem, a ona psychologiem.
- Chodziłem na Ognisko Muzyczne w Grójcu, gdzie bardzo dużo nauczyłem się od Małgorzaty Mikuszewskiej. Ukończyłem średnią szkołę muzyczną w Warszawie w klasie fagotu, a także Instytut Kształcenia Organistów, choć organistą nie zostałem. Udzielam lekcji gry na pianinie – opowiada o sobie Andrzej.
- Uczęszczałam do LO w Mogielnicy, gdzie zetknęłam się z niezapomnianym Wacławem Langkamerem, niezwykłym nauczycielem wychowania fizycznego i tańca. Ukończyłam studia magisterskie na Uniwersytecie
Humanistycznospołecznym SWPS, gdzie zdobyłam specjalizację psychologa klinicznego – przedstawia się Beata.
Uczniowie Skonecznego
Oboje szczególnie ciepło wspominają występy w Zespole Pieśni i Tańca Michały, działającym w latach 1983-1990 przy Młodzieżowym Domu Kultury w Grójcu. Prowadził go Tomasz Skoneczny, absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Muzycznej w Warszawie w klasie akordeonu, który swoją przygodę z folklorem zaczynał już w podstawówce w Lipiu – jako członek Kapeli Dziecięcej, a kontynuował m.in. jako szef muzyczny i artystyczny Zespołu Promni (SGGW).
-Razem z Michałami wyjeżdżaliśmy do Francji i Norwegii – wspomina Andrzej.
-Odważny człowiek z Tomasza, żeby tak w tamtych czasach jeździć z dziećmi po Europie – dodaje Beata.
Po latach Andrzej i Beata spotkali się ze Skonecznym jeszcze raz, przy projekcie Hołubce. Oboje, tworząc niejako pomost pomiędzy „epoką Michałów” a dniem dzisiejszym, nie składają broni, próbując uczyć tańca ludowego, np. w Pamiątce, Lesznowoli czy Jasieńcu, choć, jak przyznaje pani psycholog, niełatwo jest zachęcić społeczeństwo do folkloru. Marzy im się, podobnie jak dyrektor Monice Woźniak i piszącemu te słowa, widowiskowo musicalowe osadzone w XIX-wiecznych realiach Grójecczyzny.
Klapok
Póki co na swoich warsztatach uczą klapoka, skocznego tańca ludowego, składającego się z dwóch części. W pierwszej para wykonuje np. polkę, w drugiej zaś klaszcze dłońmi o uda i w dłonie, w rytm melodii. Nasi instruktorzy demonstrują kroki i klaskanie, podpowiadają, kiedy należy krok zwolnić, a kiedy przyspieszyć.
Robienie pająka uspokaja niczym joga, a klapok – jako forma aktywności fizycznej – pozytywnie wpływa na stawy. Z tym ostatnim zgadza się Szymon Wójcik, jeden z dwóch mężczyzn biorących udział w zajęciach tanecznych. Jak zwykle, z zaangażowaniem, robi swoje Zofia Sieradzan, przedstawicielka Klubu Seniora „Pokusa”, która dopiero na emeryturze, gdy przestała walczyć na polu z marchewkami, zaczęła spełniać swoje marzenia.
- Nie wiem, czy dobrze śpiewam, czy dobrze tańczę, ale śpiewam i tańczę, bo tak trzeba – wyjawia swoje credo, które każdemu można polecić.
Z kim ceramika?
Szkoda, że pani Zofii nie spotkaliśmy już w pracowni ceramicznej, gdzie lepienia kogutków dużych i małych uczymy się pod kierunkiem Agnieszki Cecylii Kazały. Otóż Agnieszka studiowała na Akademii Sztuk Pięknych im. Eugeniusza Gepperta we Wrocławiu na Wydziale Architektury Wnętrz, Wzornictwa i Scenografii w Pracowni Tkaniny Artystycznej profesor Ewy Poradowskiej – Werszler, Malarstwo i Rysunek w Pracowni profesor Anny Marii Kramm. Ponadto ukończyła historię na UKSW oraz pedagogikę ogólną i sztukę na UW. Jest nauczycielką plastyki w Szkole Kanadyjskiej w Warszawie, a w GOK uczy rysunku i malarstwa (Takie Tam Warsztaty). Wystawiała swoje prace w kraju i za granicą. Ostatnio najwięcej satysfakcji daje jej technika batiku, za pośrednictwem której najpełniej wraża swoje duchowe wnętrze.
Najpierw pastelowe
Dla Agnieszki prowadzenie warsztatów ceramicznych w ramach projektu GOK stanowi jakby magiczny powrót do czegoś, co wydarzyło się w jej artystycznym życiu kilka lat temu, gdy stworzyła serię: „Pastelowe koguty”, prezentowaną w Grójcu, Warce, Górze Kalwarii, Rozniszewie czy Makowie Mazowieckim. Wydawało się, że temat jest już zakończony, aż tu, niespodziewanie dla niej samej, koguty, w jakimś sensie symbolizujące świat dzieciństwa, powróciły do niej w nowym wymiarze.
Teraz gliniane
W warsztatach ceramicznych biorą udział: Julia Brzozowska, Zosia Dziubińska, Wojtek Gralec, Kalina Hetnarowicz, Lena Iwanowska, Alicja Jakubisiak, Wiktor Jakubisiak, Ewa Klocek, Janina Kordes, Oliwier Kurzyński, Helena Maciak, Marcelina Markiewicz, Róża Niewiadomska, Aleksander Paczewski, Alicja Paczewska, Kalina Paczewska, Patrycja Pytka, Zuzanna Rybicka, Maja Ślusarczyk, Hanna Tomasiak, Jan Tomasiak, Zosia Wąsik i Katarzyna Wyrzykowska. W połowie są to, pomimo bardzo młodego wieku, „starzy bywalcy” zajęć prowadzonych przez Agnieszkę, a w połowie nowy narybek, zapisany najczęściej przez mamy. W jednej z uczestniczek poznajemy Kasię Wyrzykowską, którą spotkaliśmy już na warsztatach rękodzieła ludowego. Wszyscy z niesłychanym przejęciem, jakby zapomnieli o świecie, wyczarowują z gliny (białej albo czarno-brązowej) dzieła inspirowane tzw. grójeckim kogutkiem.
-Są to płaskorzeźby przedstawiające kogutki, przedmioty, takie jak naczynia czy talerze, które można przypisać do tzw. sztuki użytkowej, a niekiedy wręcz małe formy rzeźbiarskie – mówi Agnieszka, z dumą demonstrując prace, np. dzwon alias kogut.
Ulepione z gliny kogutki, zarówno duże jak i małe, zarówno uśmiechnięte jak i groźne, wstawiono już do pieca. Wypalanie to proces dwudniowy, powtarzany jeszcze raz po szkliwieniu czy malowaniu, zatem nasze koguty dopiero po powtórnej wizycie w piecu osiągną swój ostateczny wygląd.
Pozytywne promieniowanie
Efekty pracy wykonywanej na warsztatach będzie można podziwiać od 1 lipca – na wystawie w Galerii GR GOK. Już teraz jednak widać, jak ciekawą i wartościową formą spędzenia wolnego czasu są zajęcia w GOK, prowadzone przez pierwszorzędną kadrę fachowców. Dla osób dorosłych stanowią miłą odskocznię od problemów codzienności, dla dzieci zaś alternatywę dla uzależnienia od komputera, możliwość duchowego i artystycznego rozwoju oraz posmakowania kultury ludowej. A są też i tacy, do których najnowszy projekt GOK dociera na zasadzie promieniowania. Łukasz Kierszniewski, 25-letni mężczyzna z autyzmem, mieszkający w Grójcu z rodzicami i rodzeństwem, nie może w pełni uczestniczyć w życiu społecznym.
-Dobrym sposobem terapii jest wykonywanie różnych prac plastycznych oraz tworzenie rękodzieła. Dla Łukasza robienie pająków ludowych jest więc terapią oraz sposobem na zaistnienie w środowisku – przyznają rodzice Łukasza, którzy każdego dnia walczą o jego sprawność.
Remigiusz Matyjas