O zbiorowym odstrzale dzików mówi się, odkąd minister rolnictwa zarządził jednoczesne polowanie na terenie całej Polski. Ktoś w mediach podniósł głos, że jednego weekendu zginie 200 tys. osobników tego gatunku (co oczywiście było nieprawdą). Aktorzy, celebryci i politycy byli oburzeni i próbowali zaistnieć na fali przeciwko myśliwym. Bo to właśnie myśliwi są obwiniani o rozprzestrzenianie się ASF i brak bioasekuracji. Jak jest naprawdę? Czy myśliwy jest rzeczywiście tym złym, który chodzi z flintą i z zimną krwią morduje całe stada dzików?
Dzik euroazjatycki jest przodkiem świni domowej. W Polsce i całej Europie to zwierzę jest bardzo popularnym obiektem polowań i od 2017 roku nie podlega ochronie sezonowej. Samica dzika nazywana jest lochą, samiec odyńcem, a małe warchlakami. Na przestrzeni ostatnich lat przyrost naturalny tej zwierzyny rośnie w zaskakującym tempie. Przyczyn można doszukiwać się w zmianie gospodarki agrarnej, powstawaniu wielołanowych pól kukurydzy, które są źródłem białka i prawdopodobnie stymulują rozród loch, zapewniają stały dostęp do pokarmu i wody, a także schronienie dla żerujących stad. Trzeba też wspomnieć o genetycznie modyfikowanej żywności oraz uprawach rolno-sadowniczych (ziemniaki, truskawki, jabłka itp.), które także przyciągają dziki. Dla tych ssaków niestraszne są siatki ogrodzeniowe oraz inne zabezpieczenia. Jedynym w miarę skutecznym sposobem ochrony swoich upraw są elektryczne ogrodzenia zwane pastuchami. Szkody jakie może wyrządzić całe stado dzików mogą być bardzo rozległe. Rolnicy skarżą się na największe problemy z zabezpieczeniem pól truskawek i sadów owocowych. A gdy nie można poradzić sobie ze zwierzyną, do akcji ruszają myśliwi.
Wyłącznie drogie hobby?
Na terenie powiatu grójeckiego działa 6 kół łowieckich. Każde z nich jest przyporządkowane do jednego obszaru (tzw. obwodu łowieckiego), za dzierżawę którego wnosi opłatę do starostwa. Jej wysokość jest zależna od wielkości i gęstości występowania zwierzyny łownej. Skoro dziki robią szkody w uprawach rolnych, to koła łowieckie są zobowiązane do wypłaty odszkodowań z tego tytułu. Szacowaniem szkód i wypłatami zajmowali się sami myśliwi. Jednakże po nowelizacji ustawy łowieckiej w 2017 roku do pomocy przydzielono im sołtysów wsi i przedstawicieli gmin. W komisji znajdzie się też poszkodowany rolnik. – Przeważnie dochodziliśmy do porozumienia. Rolnikowi zależy najbardziej na tym żebyśmy przyjechali i odstrzelili . My dajemy rolnikom także tzw. pastuchy. Przy czym należy pamiętać, że murawa w sadzie, którą często niszczą dziki, nie jest uprawą rolną – opowiada pan Włodzimierz, myśliwy z 35-letnim stażem. Fundusze na odszkodowania koła łowieckie biorą ze składek członkowskich oraz ze sprzedaży tuszy zwierzyny. Koła łowieckie muszą także sfinansować pokarm dla zwierzyny, utrzymać swój dom myśliwski i zrealizować plany łowieckie, które polegają na liczeniu, ile zwierzyny występuje na danym obszarze. – Metod jest kilka: obserwacja, taksacja oraz pędzenie zwierzyny. Myśliwi razem z leśniczymi organizują tzw. nagonkę i pędzą zwierzynę w jedno miejsce – opowiada jeden z myśliwych koła Bór.
Jak widać bycie myśliwym nie należy do tanich hobby. Trzeba zadbać o zwierzynę, odpowiedni pokarm, paszę, nie wspominając o czasie, paliwie czy eksploatacji samochodów. Niezależna i samowystarczalna jednostka musi także pomyśleć o odpowiednim zabezpieczeniu oraz przechowywanie upolowanej zwierzyny. – Podniósł się krzyk, że w ramach odstrzału sanitarnego płacą nam 600 zł za tuszę dzika. Tymczasem ekwiwalent z Unii Europejskiej to 400 zł. Tylko, że my jako myśliwi zrzekliśmy się 80% z tej kwoty na
rzecz naszych kół. Pozyskana zwierzyna musi zostać wypatroszona z zachowaniem szczególnej higieny sanitarnej. – Nasze koło posiada 2 chłodnie: jedną od weterynarii, a drugą od Polskiego Związku Łowieckiego. Musieliśmy sami przygotować teren pod to przedsięwzięcie, ogrodzić, wyposażyć w kanalizację, żeby nie zatruwać środowiska i nie rozprzestrzeniać wirusów i patogenów. To kosztowało nas około 20 tys. zł. Dwie chłodnie są potrzebne, żeby nie mieszać zwierzyny pozyskanej na różnych polowaniach. Po każdym polowaniu chłodnie są plombowane. Krew zwierzyny pobierana jest do badań laboratoryjnych. Dopiero po sprawdzeniu, czy
mięso jest zdrowe, możemy otworzyć chłodnie i zawieźć wnętrzności do utylizacji. Nie możemy tego wyrzucić od tak sobie – tłumaczy kolejny myśliwy, którego ojciec i dziadek również polowali.
Fakty o ASF
African swine fever (ang.afrykański pomór świń) jest bardzo groźną chorobą, która potrafi zabić wszystkie zwierzęta w gospodarstwie. ASF dotarło do Polski z Rosji i Białorusi, a pierwsze przypadki zachorowania zwierząt na tego wirusa odnotowano w lutym 2014 roku. Kiedy wirus dopada jednego osobnika, w stadzie w ciągu 12 godzin choroba zabija całe stado. Padlina takiego chorego dzika to siedlisko wirusa, którego może przynieść do domu każdy z nas, będąc na grzybach czy po prostu na wiosennym spacerze po lesie. Wystarczy tylko wejść w odchody, krew bądź resztki padliny i wirus może wywołać epidemię w całym gospodarstwie. ASF nie jest groźne dla człowieka, ale zabójcze dla wszystkich zwierząt. Jednak, jak dotąd, w okolicach Grójca, nie stwierdzono żadnego chorego dzika. W związku z chaosem informacyjnym, dotyczącym właśnie polowań zbiorowych na dziki, Główny Lekarz Weterynarii opublikował informacje z wyjaśnieniami. Z komunikatu wynika, że polowania zbiorowe zsynchronizowane wykonuje się jednocześnie w kołach łowieckich sąsiadujących ze sobą powiatów, aby zapobiec przemieszczaniu się zwierzyny. To łącznie 320 obwodów, co daje 6,8 % wszystkich terenów dzierżawionych przez PZŁ. Lekarz dementuje również plotki o tym, że myśliwi mają nakaz strzelania do ciężarnych loch. Wszystko odbywa się z zachowaniem zasad prawa i etyki łowieckiej. Kolejnym faktem jest odstrzelenie około 190 tys. dzików w ciągu całego sezonu łowieckiego, od 1 kwietnia 2018 do 30 marca 2019 roku. A
do listopada 2018 roku odstrzelono około 168 tys. sztuk. Jednak odstrzał sanitarny nie zastąpi odstrzału łowieckiego, a jedynie go uzupełni. Strategia zwalczania ASF polega bowiem głównie na przestrzeganiu zasad bioasekuracji wśród hodowców i myśliwych. Chodzi o niedopuszczenie do przeniesienia wirusa, określenie zasięgu występowania wirusa oraz badanie i usuwanie zwłok zmarłych dzików. Od 2014 roku w całym kraju odnotowano 3407 przypadki wystąpienia wirusa. Tylko w ubiegłym roku potwierdzono 2443 przypadki ASF u dzików, z czego 326 stanowiły dziki odstrzelone, a pozostałe przypadki dotyczą dzików padłych, w tym powypadkowych. W tym roku potwierdzono 60 przypadków ASF u dzików.
Naganka na myśliwych
Krzyk podnieśli również ekolodzy i aktywiści sprzeciwiający się masowemu odstrzałowi dzików. W jednej z podgrójeckich wsi w ostatni weekend stycznia doszło do niecodziennej sytuacji. Rolnicy wpuścili do swojego lasu auta wraz z myśliwymi, po czym stanęli, tworząc mur z własnych ciał, blokując tym samym wstęp do lasu aktywistom, którzy przyjechali z Warszawy, by utrudniać polowanie. Nie obyło siębez kłótni i przepychanek. Ekolodzy – o ile można ich tak nazwać – próbowali dostać się do lasu od drugiej strony. – Przyjeżdżacie tu prowokować! Kto wam płaci? – pytali zaprzyjaźnieni z myśliwymi rolnicy. Na temat odszkodowań i protestów wypowiedział się jeden z mężczyzn znajdujących się na miejscu: – Panie, jakie ja pieniądze dostanę za drzewka, które hodowałem trzy lata, przycinałem, nawoziłem? To mi nie zwróci włożonych pieniędzy – mówił dziennikarzowi "Gazety Wyborczej" lokalny sadownik. – Oni się tu ganiają jedni z drugimi, a koła [łowieckie– red.] nie wywiązują się z odszkodowań. Mówią potem, że przez blokady polowań nie wyrabiają planów i nie chcą płacić – żaliła się kobieta. Obrońcy dzików zachowują się dość nieodpowiedzialnie, próbując wtargnąć do lasu podczas polowania i narażając się na ryzyko postrzału. Media, politycy, celebryci oraz aktorzy również dołożyli swoje ziarno prowokacji do całej tej afery i napompowali ją do rozmiarów masowego mordu gatunku dzika euroazjatyckiego. Lewicowe środowiska aż kipiały nienawiścią i złością wobec ministra Jana Ardanowskiego. Obwinia się go o to, że kazał myśliwym strzelać do prośnych loch i wybić jednocześnie tak dużo dzików. Wszyscy krzykacze nagle umilkli, gdy okazało się, że Unia Europejska daje pieniądze na walkę z ASF, a nawet jest zachwycona tak skutecznym rozwiązywaniem problemu wirusa w Polsce.
Szymon Wójcik
Żałosny artykuł zdesperowanego myśliwego
Ojej jacy Wy krwawi myśliwi jesteście biedni - tyle kasy Was to kosztuje, tyle trudu, tyle zabiegów sanitarnych, tyle starań o zwierzęta - nic tylko współczuć tym "szlachetnym miłośnikom" przyrody. Co za poświęcenie - można się prawie wzruszyć. Nie naprawdę, jesteście tak naiwni myśliwi, że wydaje wam się że ktoś myślący w te bzdety uwierzy? Śmieszne i żenujące jednocześnie.