Z Adamem Lasotą, szachistą i trenerem szachowym, rozmawia Dominik Górecki.
Zająłeś II miejsce w organizowanym przez portal grojec.24.net plebiscycie na Najlepszego Trenera Grójca 2020 roku. Czym dla Ciebie jest to wyróżnienie?
Ten rezultat pozytywnie mnie zaskoczył. Cieszę się, że tak wiele osób na mnie zagłosowało. Czuję się doceniony. Tym bardziej, że jestem pierwszym szachistą, który uzyskał nominację w tym plebiscycie. To oznacza, że szachy w Grójcu mają się całkiem dobrze i że wykonujemy dobrą robotę.
Opowiedz, jak zaczęła się Twoja przygoda z królewską grą?
To długa historia. Dziadek nauczył mnie grać w szachy. Przez wiele lat grałem głównie z nim, rzadziej w szkole czy ze znajomymi. Dopiero na studiach moje zainteresowanie szachami przybrało bardziej konkretne kształty. W Warszawie studiowałem budownictwo i na wydziale zobaczyłem plakat zapraszający na mistrzostwa Politechniki Warszawskiej w szachach. Wziąłem udział w zawodach i zostałem dostrzeżony. Wtedy mocniej zainteresowałem się szachami. Potem znalazłem się w klubie szachowym skupionym wokół Grójeckiego Ośrodka Kultury. Tworzyli go wówczas jedynie zawodnicy po 50 roku życia. Trafiłem tam przypadkowo, bo grając w Internecie, na popularnym portalu kurnik.pl, zacząłem rozmawiać z jednym ze swoich przeciwników. Okazało się, że obaj jesteśmy z Grójca. Zaprosił mnie do klubu, przyjechałem i zostałem. A potem, z inicjatywy dyrektora Grzegorza Rejera, zacząłem uczyć gry w szachy. Zrobiłem kurs instruktora. Kolejnym krokiem była organizacja zajęć w szkołach.
Chyba każdy, kto uprawia jakąś dyscyplinę sportu, ma swojego szachowego idola. Kto jest Twoim szachowym wzorem?
To prawda, choć w moim przypadku, ze względu na późny start, jest nieco inaczej. Mogę wspomnieć o czwartym mistrzu świata Aleksandrze Alechinie, który faktycznie był dla mnie wzorem. A z aktualnych? Nie mam jednego ulubionego.
Trudno jest namówić dzieci do nauki gry w szachy?
Bardzo łatwo. Szczególnie chłopców. Szachy są grą walki, są dwie armie, są królowie. Szachownica jest więc polem bitwy. Z dziewczynkami jest nieco trudniej, bo one troszkę mniej lubią rywalizować. Pewnie dlatego kobiet jest w szachach dużo mniej niż mężczyzn. Ale teraz mamy grupę, w której są same dziewczyny. Może to także zasługa popularnego serialu „Gambit królowej”.
O serialu porozmawiamy za chwilę. Powiedz najpierw coś o swoich największych osiągnięciach.
Jeśli chodzi o pojedynczą partię, to mam ciągle w pamięci zwycięstwo nad Janem Adamskim, byłym mistrzem Polski i mistrzem międzynarodowym. Odniosłem je w podczas mistrzostw Milanówka. Do dziś jestem zawodnikiem z najniższą pozycją w rankingu, jaki kiedykolwiek z nim wygrał. Zdobył wiele medali mistrzostw Polski, pokonał nawet niegdyś słynnego rosyjskiego szachistę Michaiła Tala. Bardzo dobrze wspominam także cykl zawodów o mistrzostwo Warszawy. Trzykrotnie wygrałem w ramach tych turniejów grupę B. Były też turnieje, w których zdobywałem swoje normy na kandydata na mistrza.
A które rezultaty Twoich podopiecznych są najcenniejsze?
Te aktualne wyniki są najlepsze. W grudniu odbyły się Mistrzostwa Mazowsza w Szachach Szybkich i Błyskawicznych i stamtąd po raz pierwszy nasz zawodnik, Michał Smętek, przywiózł dwa tytuły mistrzowskie. W kategorii do lat 9 dziewcząt Hania Łoboda została wicemistrzynią Mazowsza w szachach błyskawicznych, zaś w szachach szybkich zdobyła medal brązowy. A przed nimi Filip Pułapa został wicemistrzem Mazowsza do lat 13 w szachach klasycznych. Filip ma również złoty medal z Drużynowych Mistrzostw Mazowsza Juniorów. To też historyczny sukces.
Jakie cechy powinien mieć zawodnik, który chce coś w szachach osiągnąć?
W szachy może grać każdy, ale jeśli ktoś nastawia się na wynik, to musi dużo pracować. Talent to tylko 10%. Reszta to ciężka praca. Trzeba ćwiczyć codziennie. Nie tylko z trenerem, ale także indywidualnie. Innych cech, takich jak umiejętność skupienia, można się nauczyć. Szachy przecież stosuje się również jako terapię dla dzieciaków, które mają problemy ze skupieniem.
Jak oceniasz serial „Gambit królowej”, który na pewno bardzo przysporzył popularności Twojej dyscyplinie?
Faktycznie pod kątem szachowym jest zrobiony wyjątkowo dobrze. W poprzednich produkcjach, gdzie pojawiały się szachowe motywy, były one traktowane po macoszemu. W „Gambicie królowej” odwzorowano prawdziwe partie, pokazano nawet rozwój zawodniczki. Im miała większe doświadczenie, tym lepiej grała. Oczywiście były drobne niuanse jak przewracanie króla po przegranej partii, co już wtedy raczej się nie zdarzało, ale nie zmienia to faktu, że szachiści mogą się w tym serialu rozsmakować. Co więcej, postać odwzorowuje zawodników z tamtej epoki, np. Bobby’ego Fishera, który walczył z całą plejadą radzieckich szachistów. A jeśli chodzi o postać kobiecą, to serialowej Beth Harmon najbliżej do Very Menchlik. Serial wzbudził wielkie zainteresowanie szachami. Sprzedaż szachownic wzrosła o setki procent. Założono mnóstwo nowych kont na szachowych stronach internetowych.
Rozumiem, że po emisji serialu i Ty odczułeś większe zainteresowanie szachami?
Tak. Dzwonią ludzie, którzy chcą się uczyć szachów. Nawet dorośli. Skontaktowała się ze mną np. pani dentystka, która po obejrzeniu serialu pokochała szachy.
Ale o szachach niedawno mówiło się także w negatywny sposób. A wszystko za sprawą 17-letniej Patrycji Waszczuk, którą środowisko oskarżyło o to, że w grze pomagała sobie aplikacją na smartfonie.
Środowisko podchodzi do tego jednoznacznie – zawodniczka oszukiwała. Najlepsi szachiści świata, analizując ruchy wykonane przez Patrycję Waszczuk, nie mają żadnych wątpliwości. Cała sytuacja jest oczywiście bardzo smutna, ale nieodosobniona. W czasach pandemii wiele zawodów odbywa się w Internecie. I, niestety, dochodzi do bardzo wielu oszustw. Od poziomu amatora do poziomu arcymistrzów. Na nieczystej grze przyłapano nawet zawodnika z Iranu, który zdobył mistrzostwo świata do lat 20. Ale o ile programy szachowe są w stanie wyłapać szachistów oszukujących podczas gier online, o tyle w grze na żywo jest ciężej to zrobić.
Jak bronić się przed dopingiem elektronicznym podczas gry na żywo? Domyślam się, że na najważniejszych zawodach można jakoś temu zapobiec. Ale przecież bramki wykrywające sprzęt elektroniczny to rzadkość.
Generalnie szachy nie są chyba jeszcze gotowe na takie wyzwanie. Na najważniejszych imprezach rzeczywiście używa się wykrywaczy. Ale na mniejszych już nie, bo nie ma na to funduszy. Również sędziowie są nie do końca przygotowani na takie sytuacje. Moim zdaniem, widać to właśnie na przykładzie Patrycji Waszczuk. Myślę, że – podkreślam, że to jest tylko moje zdanie, bo nie mam dowodów – zawodniczka była przygotowana na to, że ktoś przyłapie ja na wspomaganiu się aplikacją. Miała wokół siebie ludzi, mających podobne doświadczenie, i doskonale wiedziała, co ma zrobić w określonej sytuacji. Niestety, doping w szachach to ogromny problem. To nie jest tak jak w biegach, gdzie zawodnik zażywa substancje i jego możliwości wzrastają co najwyżej o kilka procent. Pomagając sobie programem szachowym, początkujący gracz jest w stanie ograć arcymistrza.
A jak wygląda zabezpieczenie antydopingowe w turniejach online?
To jest tajne i bardzo dobrze. Strony nie udostępniają swoich algorytmów, które pozwalają przyłapać oszustów. Generalnie polega to na analizie ruchów, jakie wykonał gracz. Oprócz tego bierze się pod uwagę reakcje zawodników w trakcie gry, ile czasu potrzebuje na ruch, jaka jest amplituda. Sprawdza się to bardzo dobrze.
Jesteś w stanie się samodzielnie zorientować, że ktoś oszukuje?
Nie jest to proste. Można mieć wątpliwości, ale trzeba też pamiętać o innej kwestii. Nie możemy podejrzewać każdego zawodnika, który nas pokona, że oszukuje. Można tu przytoczyć słynny mecz Weselina Topałowa z Władimirem Kramnikiem. Doszło wtedy do afery Toilet Gate. Kramnik wówczas dość często wychodził do toalety, a Topałow zaczął podejrzewać, że zawodnik korzysta w niej z pomocy programu szachowego. W takim momencie wchodzi w grę psychologia. Nawet jeśli gracz, choć często idzie do toalety, lecz nie oszukuje, to przeciwnik zaczyna myśleć, że jednak coś jest nie tak.
Jedną z najsłynniejszych historii szachowych jest pojedynek Garriego Kasparowa z komputerem Deep Blue. Czy człowiek ma szansę w szachowej rywalizacji z komputerem?
Wtedy jeszcze taki znakomity zawodnik jak Kasparow był w stanie to zrobić. Ale to był już ostatni moment. Teraz nie ma takiej opcji. Mistrz świata nie ma najmniejszych szans w walce z komputerem. A ta historia Kasparowa i Deep Blue jest ciekawa, bo wtedy Rosjanin rzucił podejrzenie, że to człowiek pomagał maszynie. A teraz nie ma wątpliwości, że to maszyny pomagają człowiekowi. Aczkolwiek programy można wykorzystywać do treningu.
Szachy i Igrzyska Olimpijskie – to możliwe?
Lata temu sytuacja była taka, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski chciał włączyć szachy do programu Igrzysk, ale wtedy szachiści nie chcieli, bo uważali, że szachy to poważniejszy sport i nie powinien być częścią Igrzysk. Teraz sytuacja jest odwrotna i szachiści chcą w nich uczestniczyć. Myślę, że prędzej czy później to nastąpi. A póki co szachiści mają swoją osobną olimpiadę szachową.