poniedziałek, 25 listopad 2024
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?

Masz jakieś skojarzenia kiedy usłyszysz o Zeusie, Herkulesie, Odynie lub Thorze? Większość zapytanych przeze mnie osób miała i była w stanie powiedzieć chociaż jedno zdanie o poszczególnych bogach z greckiego i nordyckiego panteonu. Mitologię grecką poznajemy w szkole, nordycka jest spopularyzowana przez kulturę masową, wymienione postacie pojawiają się w filmach, komiksach czy kreskówkach.

Zdecydowanie gorzej ma się sytuacja naszej, słowiańskiej, rodzimej mitologii. Jak dobrze znany Ci jest Weles, Perun czy Mokosz? Niestety niewiele uczymy się o wierzeniach Słowian w szkole, możemy ewentualnie mieć jakieś pojęcie o Leszym, który pojawia się w grze "Wiedźmin". Co jeszcze? Oczywiście słowiańskie Dziady przybliża nam Adam Mickiewicz. To właśnie o tym obrzędzie chciałbym Ci teraz opowiedzieć.

Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?

Dziady to obrzędy wywodzące się od dawnych Słowian, naszych przodków, którzy wierzyli, że żywi mogą obcować z duszami zmarłych, szanowali ich i liczyli na przychylność i wsparcie z ich strony. Był to czas magiczny i wyjątkowy, czas, w którym stykają się dwa światy – żywych i umarłych. Samo określenie Dziad jest znane, a dawniej oznaczało po prostu Przodka. W różnych regionach używano innych nazw na owe obrzędy, były oczywiście Dziady, spotkałem się także z nazwą Radecznica i oczywiście nadal używaną nazwą Zaduszki. Wiele tradycyjnych elementów tych pogańskich obchodów, mimo usilnej walki kościoła katolickiego, jest kultywowane i dzisiaj.

Zakorzenione one były tak mocno w społeczności słowiańskiej, że nie sposób było o nich zapomnieć. Podobnie jak nie można zapominać o zmarłych. Słowianie przekonani byli, że dusze przodków mają znaczący wpływ na ich życie, zmarli mogli wpływać na pogodę, urodzaj czy domowe szczęście. Nie dziwi więc fakt, że bardzo starano się zadowolić dusze odwiedzające nasz świat. Odpowiednie ugoszczenie dusz przodków miało także znaczenie dla ich spokoju w zaświatach. Słowiańskie święta zaduszne obchodzone były nawet kilka razy w roku.

Najczęściej związane to było ze zmianami zachodzącymi w naturze. W zależności od regionu „goszczono” dusze zmarłych kilka razy w roku. Najbardziej spopularyzowane są obchody Dziadów Wiosennych w maju i Dziadów Jesiennych, na przełomie października i listopada. Ta ostatnia data jak widać przetrwała i 1 listopada znicze płoną bardziej niż zwykle.

Jak ugościć dusze zmarłych po słowiańsku?

Jak nasi przodkowie gościli dusze zmarłych? Odnoszę wrażenie, że podobnie jakbyśmy gościli żywych, jedzeniem, piciem, biesiadą, miejscem przy stole. Słowianie przygotowywali stół, urządzali biesiadę, musiało pojawić się dodatkowe nakrycie dla duszy, z którą chciano się skontaktować, co i w dzisiejszych czas spotykamy, ale przy innej okazji. Odrobinę jedzenia i picia należało zostawić na miejscu dla „duszy gościa”, a po zakończeniu wspólnej kolacji pozostawić posiłki do rana, tak aby zmarli mogli spokojnie się posilić. Możemy tutaj zauważyć pewne podobieństwa, do dzisiejszego rozlewania alkoholu „za tych, co nie mogą”. Według wierzeń dawnych Słowian, zmarli przodkowie także zadowoleni byli z ugoszczenia ich trunkami alkoholowymi.

Akcja znicz

Płonące na cmentarzach znicze też nie wzięły się znikąd. Podczas Dziadów, poganie palili ogniska na rozstajach dróg, stawiano także zapalone świece w oknach domostw. Miało to na celu ułatwienie duszom odnalezienia odpowiedniej drogi. Nie chciano przecież aby dusze błąkały się po świecie żywych. Płonące ognie miały też inne zadanie, nie były tylko drogowskazem, ale też zabezpieczeniem. Ogień miał chronić świat żywych przed niechcianymi upiorami, demonami i innymi stworami Welesa. Aby podzielić się z Wami bardziej szczegółowymi kwestiami dotyczącymi Welesa, jego panowania w krainie Nawii czy o innych bogach, konieczny byłby oddzielny artykuł lub kilka, skupię się więc tylko na Dziadach, a Was zachęcam do poszukania na własną rękę. Wracając do sedna, ogień miał za zadanie także ochronę, taką funkcję pełniły też KARABOSZKI. Były to drewniane maski, które rozstawiono dookoła domostwa lub noszono na twarzy. Komercyjne obchody Halloween, które także spopularyzowały się w naszym regionie, mają tutaj pewne podobieństwo. „Dyniowe głowy” wydają się być bliskie w swojej koncepcji, choć te pochodzą z tradycji celtyckich.

Łącznicy

Istotną rolę w obchodach słowiańskich Dziadów stanowili żebracy. W dawnych wierzeniach ludowych wędrownych żebraków uważano za łączników pomiędzy światem żywych i umarłych. Podczas obchodów ofiarowywano im posiłek, najczęściej specjalnie na tę okazję przygotowane pieczywo obrzędowe w zamian za modlitwę za duszę przodków. W wielu regionach żebraków tych określano mianem Dziadów. Znane są także sytuacje, w których to młodzi chłopcy wcielali się w tym okresie w rolę żebraków. Byli zawsze miło przyjmowani, nakarmieni i poproszeni o modlitwę za zmarłych przodków.
Nie mogę pisać o łącznikach pomiędzy dwoma światami, nie wspominając o osobie Guślarza. To właśnie Guślarz odpowiedzialny był za prowadzenie ceremonii i rozmowę z duszami. Często rolę tę pełnił najstarszy mężczyzna we wsi.


Dziady teraz

Mimo że wiele tradycji kultywowanych jest po dzień dzisiejszy, wiedza o Dziadach i same ich obchody są raczej marginalne w Polsce. Wiedza o wierzeniach i tradycjach naszych słowiańskich przodków nie jest powszechna, nie jest też tak wypromowana jak, chociażby Halloween. W ostatnich latach zauważyć można jednak rosnące zainteresowanie naszą historią poprzedzającą rządy Mieszka I, tradycjami i wierzeniami przodków. Zarówno w księgarniach, jak i w internecie, coraz częściej udaje się znaleźć książki, artykuły czy podcasty o tej tematyce. Być może przyjdzie taki czas, że w szkole dowiemy się nie tylko o Olimpie, Zeusie czy Herkulesie, ale także o rodzimych wierzeniach, tradycjach i obrzędach.

Łukasz "Ufo" Łukomski

Karol z tych Karolów
Ciekawe, że tak mało propaguje się wiedzę o historii Słowian, w tak stawiając na tradycje i korzenie kraju. Może coś się zmieni w tej kwestii.