Wacława Langkamera i jego żonę, Alicję, nauczycielkę, kobietę emanującą dobrocią, poznałem wiosną 1993 r., gdy pisałem do „Zielonego Sztandaru” artykuł o Święcie Kwitnących Jabłoni. Przyjęli mnie w swoim skromnym mieszkanku, mieszczącym się w Domu Nauczyciela, stojącym w pobliżu „Jedynki”. Pan Wacław z pasją opowiadał o swoim życiu, a gdy w którymś z momentów opowieści, z wrodzoną sobie lekkością ruchów, zademonstrował element jakiegoś pląsu narodowego, chyba krakowiaka, od razu zrozumiałem, czym dla niego jest taniec.
Popularność danej marki rynkowej w dużej mierze zasadza się na tradycji. Czym byłoby piwo wareckie bez udokumentowanej historii, sięgającej co najmniej XV w., czy też bez anegdoty o legacie papieskim? Kardynał Henryk Gaetano, bo o nim mowa, tak zamaskował w wareckim piwie, że gdy potem zachorował w Rzymie, zatęsknił za jego smakiem, wzdychając: „Piva di Warka”.
Z przewodniczącym rady miejskiej w Grójcu, Karolem Biedrzyckim, rozmawia Dominik Górecki.
W tym roku obchodzimy 80. rocznicę likwidacji grójeckiego getta. Powstało ono w listopadzie 1940 r. Zlokalizowane zostało w południowo – zachodniej części miasta w rejonie ulic: Kościelnej, Mszczonowskiej, Mogielnickiej, Lewiczyńskiej, Stodolnej i Bóżniczej (Krótkiej). Niewielka żydowska dzielnica musiała pomieścić ponad 5000 mieszkańców.
Śmierć Ryszarda Kotysa, filmowego Mariana Janusza Paździocha, wielu z nas odebrało jak odejście bliskiej osoby. Były łzy wzruszenia. Bo pan Ryszard udowodnił, że aktorstwo może być sztuką i nieść nadzieję.
Po przerzuceniu kartki w książce ze zdziwieniem stwierdziłem, że ta była niestety ostatnia. A przecież dopiero co zacząłem lekturę. Dosłownie przed chwilą, a już było po wszystkim. A książka nie jest krótka. To w sumie 269 stron pokrytych drukiem w małej czcionce.
Przez przypadek natknąłem się na XVI wieczny rękopis sporządzony po łacinie. Dokument zawiera kazania z mojej rodzinnej parafii św. Michała Archanioła w Goszczynie i homilie wygłoszone w podgrójeckim Worowie.
Ważną rolę w wojnie z bolszewicką Rosją (1919-20) odegrali ochotnicy i poborowi, którzy zasilili szeregi polskiej armii. Byli wśród nich mieszkańcy praktycznie wszystkich miejscowości Grójecczyzny. Niektórych z nich upamiętnia kamień przy kościele w Worowie i pomnik przy kościele w Jasieńcu.
W Głuchowie już nikt go nie wspomina, ani ludzie, ani rzeka Jeziorka, w której lustrze się przeglądał. A kiedyś przecież tu mieszkał, mówił szybko jak katarynka, chodził prawie tak samo prędko jak wtedy, gdy po warszawskim bruku sunął do pacjenta, bez względu na to, czy był on bogaczem, czy biedakiem. Doktor August Ferdynand Wolff, jeden z najwybitniejszych lekarzy polskich przełomu XVIII i XIX w., właśnie w Głuchowie, w swoich dobrach, odpoczywał po pracowitym życiu, robiąc bilans sukcesów i porażek.
Strona 3 z 9
Ta strona używa plików Cookies. Dowiedz się więcej o celu ich używania i możliwości zmiany ustawień Cookies w przeglądarce.